Chcemy, by matczyne emerytury weszły w życie od 1 marca 2019 – powiedziała „Faktowi” minister rodziny Elżbieta Rafalska.

Rząd proponuje przyznanie tzw. matczynej emerytury matkom, które urodziły i wychowały bądź wychowały co najmniej czworo dzieci i nie nabyły prawa do emerytury lub też ich emerytura wypłacana przez organ rentowy jest niższa od najniższej emerytury. Na emeryturę mogą też liczyć ojcowie, którzy wychowali co najmniej czworo dzieci – w przypadku, gdy matka dzieci nie żyje albo porzuciła rodzinę.

Matczyna emerytura wynosiłaby tyle co najniższa emerytura (obecnie – 1.029,80 zł brutto). Będą mogły się o nią starać kobiety od 60 roku lub mężczyźni po ukończeniu 65 roku życia. Konieczne będzie złożenie wniosku do ZUS lub KRUS. Świadczenie ma przysługiwać pod warunkiem zamieszkiwania na terytorium Polski w trakcie jego pobierania. Prawa do niego nie będą miały osoby, które:

  • sąd pozbawił władzy rodzicielskiej lub której sąd ograniczył władzę rodzicielską przez umieszczenie dziecka w pieczy zastępczej;
  • długotrwale zaprzestały wychowania małoletnich dzieci;
  • po przyznaniu świadczenia zostały tymczasowo aresztowane lub odbywają karę pozbawienia wolności lub przebywają w całodobowych placówkach odwykowych dla osób uzależnionych od alkoholu, narkotyków lub innych środków odurzających.

„Fakt” zwraca jednak uwagę na pułapkę w przepisach. Otóż do matczynych emerytur nie będzie można dorobić. – To sprawi, że kobiety będą dorabiać do matczynych emerytur na czarno – zauważył w rozmowie z gazetą Jeremi Mordasewicz, ekspert Konfederacji Lewiatan.