Belstat – statystyczny urząd Białorusi podał, że średnia rodzina białoruska 41,7 proc. swoich dochodów wydaje na żywność, blisko 30 proc. na artykuły przemysłowe, a 25,5 proc. na opłaty usług.

– Udział wydatków na żywność jest często wykorzystywany jako wskaźnik sytuacji materialnej społeczeństwa. Kiedy dochody Białorusinów wzrastały, to wydatki na jedzenie spadały. Jednak w ostatnim czasie tendencja jest odwrotna. Ludzie coraz mniej zarabiają, a żywność jest coraz droższa. To pochodna kryzysu w kraju – zauważa Katerina Bornukowa, szefowa Centrum Badań nad Gospodarką BEROC, dla portalu kp.by.

Ekspertka dodaje, że w Europie (Unia) średnie wydatki na jedzenie to 7 proc. dochodów rodziny miesięcznie.

– Tam więcej ludzie wydają na wynajem mieszkań, opłaty komunalne czy transport. U naszych najbliższych sąsiadów z Unii – Polaków, udział wydatków na żywność wynosi 30 proc.. Natomiast sąsiedzi spoza Unii wydają na jedzenie jeszcze więcej niż Białorusini – Ukraińcy aż 60 proc. dochodów – podkreśla Bornukowa.

Białoruś znajduje się w kryzysie, który narasta od kilku lat. Miejscowy rubel był dewaluowany już pięć razy i wciąż traci; zakłady jadą na stratach bo sterowana ręcznie przez Aleksandra Łukaszenkę gospodarka popada w coraz większe kłopoty. Białoruś ma w tym roku do spłacenia ponad 3 mld dol. kredytów, a w rezerwach jest poniżej 2,5 mld dol. w walutach. Negocjacje z MFW w sprawie kolejnej pożyczki nie rokują dobrze, bo fundusz źle ocenia dotychczasową współpracę i niewywiązanie się z warunków poprzedniej umowy, m.in. brak prywatyzacji, uproszenie przepisów podatkowych oraz zmniejszenie liczby licencji i pozwoleń.