BEUC publikuje we wtorek raport o tzw. dynamicznym kursie wymiany. Dobra informacja jest taka, że problemem zajmuje się nie tylko ta organizacja pozarządowa, ale też Komisja Europejska, która ma prawo zaproponować regulacje w pierwszej połowie przyszłego roku. BEUC żąda bezpośredniego zakazu takich praktyk. Ale zanim to ewentualnie nastąpi, BEUC zaleca bycie uważnym i wybieranie zawsze opcji płacenia w walucie swojego banku, a nie w walucie lokalnej.

O co chodzi w dynamicznym kursie wymiany? Mówimy o częstych sytuacjach dokonywania zakupów za granicą za pomocą karty płatniczej. Mowa zarówno o fizycznym przemieszczaniu się do innego kraju, jak i o transakcjach online. Zawsze na terminalu karty lub na stronie internetowej zobaczymy pytanie: czy chcemy płacić w walucie lokalnej czy w ojczystej. Jeśli w tej pierwszej, transakcja zostanie zaksięgowana w walucie lokalnej, a następnie nasz bank przeliczy ją na walutę naszego rachunku według swojego kursu. Jeśli wybierzemy opcję drugą, to transakcja zostanie od razu zaksięgowana w walucie naszego rachunku według kursu stosowanego przez bank sprzedawcy. Pozornie wydaje się, że powinny być one zbliżone. Ale jak wynika z badania BEUC, w znakomitej większości wypadków (95 proc.) tak nie jest. W samej Wielkiej Brytanii konsumenci płacą rocznie o 500 mln funtów więcej, bo wybierają właśnie ten dynamiczny kurs wymiany, zamiast zdecydować się na rozliczanie transakcji w walucie ojczystej. Średnio na transakcję płacimy więcej o 10 proc.

Praktyka stosowania dynamicznego kursu wymiany (ang. DCC) została stworzona przez banki w 1990 roku. Oficjalny cel jest szczytny: klient może się od razu dowiedzieć, ile dokładnie kosztuje go dane dobro lub usługa w przeliczeniu na bliską ma walutę. Ale w praktyce – zdaniem BEUC – to zwykłe oszustwo. Klient nie może bowiem dokonać żadnego świadomego wyboru, siedząc przed komputerem czy stojąc przy kasie i patrząc w ekranik terminala kartowego. Widzi kwotę, ale nie wie, jaki jest kurs alternatywny, czyli kurs jego banku, nie wie, jakie są dodatkowe opłaty. Według badań niemieckiej organizacji Stiftung Warentest w 11 krajach, gdzie oferowana jest DCC, suma transakcji wynikająca z jej stosowania była od 2,6 do 12 proc. wyższa, niż gdyby skorzystać z kursu swojego banku. Najgorzej było w Czechach, Polsce i na Węgrzech.

Kto korzysta na DCC? Nie tylko banki. DCC to model biznesowy łączący banki ze sprzedawcami. Na każdej takiej transakcji sprzedawca dodatkowo więc zarabia.