Drogie polisy OC dla małych firm

Właścicielom niewielkich flot pojazdów trudno jest wynegocjować korzystną ofertę od towarzystw.

Publikacja: 07.10.2017 18:11

Drogie polisy OC dla małych firm

Foto: Fotorzepa/Robert Gardziński

Małe firmy drogo płacą za ubezpieczenie swoich samochodów. Przedsiębiorcy najbardziej odczuli niedawne podwyżki cen OC. O ile w segmencie ubezpieczeń indywidualnych wzrosły one średnio o 40 proc, dla klientów flotowych były to podwyżki rzędu 60, a nawet 100 proc.

Podwyżki najbardziej dotknęły branżę transportową, w której jeśli dojdzie do szkod, ma ona niemal zawsze duże rozmiary. Kwota składki dla tira sięga dziś nawet 10-12 tys. złotych za samo OC. Tymczasem średnia cena za OC dla pojazdu osobowego oscyluje w granicach 900 – 1 300 zł za pojazd.

– Dziś możemy mówić o oligopolu 3-4 ubezpieczycieli, którzy dyktują warunki w tym segmencie. Faworyzują dużych graczy i najlepsze floty, obejmując je ubezpieczeniem na korzystnych warunkach – mówi Przemysław Bona, wiceprezes prezes Profika Broker. – Małe firmy są często odsyłane z kwitkiem – dodaje. Niektórym przedsiębiorcom, po odmowie przygotowania oferty flotowej, pozostaje dużo droższe i bardziej uciążliwe indywidualne wycenianie każdego pojazdu.

– Wytypowaliśmy branże preferowane i na nich się koncentrujemy. Interesuje nas współpraca z klientami ubezpieczającymi się w Uniqa kompleksowo, posiadającymi tabor do 30 pojazdów – przyznaje Tomasz Szarek, dyrektor Departamentu Ubezpieczeń Korporacyjnych Uniqa. – Przy czym nie oznacza to całkowitego odstąpienia od ofertowania np. flot transportowych, czy międzynarodowych przewoźników pasażerskich. Jednak w przypadku tego rodzaju transportu jesteśmy szczególnie ostrożni – dodaje.

CENY PRZESTAŁY ROSNĄĆ

Obecnie ceny OC na rynku flotowym ustabilizowały się, brokerzy obserwują jedynie nieznaczne podwyżki (ok. 10-15 proc. rocznie), ale nie wiadomo, jak długo utrzyma się ta sytuacja. Zdaniem ekspertów nadchodzi moment, kiedy ubezpieczenia flot staną się w końcu rentowne, ale wzrost wydatków ubezpieczycieli na odszkodowania będzie musiał znaleźć odzwierciedlenie w cenach.

– Należy jednak pamiętać o perspektywie kolejnego roku, czyli zapowiedzi zwiększenia sum gwarancyjnych, jakie narzuca nam Komisja Europejska. To oznacza możliwość kolejnych wzrostów cen OC – przewiduje Marta Strzelczyk, kierownik Działu Ubezpieczeń Komunikacyjnych w Marsh Polska.

Podwyżki dotkną głównie te firmy, które mają na koncie dużo szkód. – Klienci, u których z roku na rok przebiegi szkodowe będą rosły, muszą liczyć się ze wzrostem składek – podaje Artur Urbańczyk, menedżer Wydziału Ubezpieczeń Flotowych w Allianz. – U tych, którzy świadomie będą dbać o swoją historię ubezpieczeń, ceny nie powinny drastycznie rosnąć.

Z roku na rok rosną jednak średnie koszty likwidacji szkody i to też nie jest bez wpływu na ceny polis. O ile w przypadku szkód w pojazdach wzrost kosztów napraw i części zamiennych nie powinien znacząco wpłynąć na składki, tak w przypadku szkód osobowych (czyli takich, gdy w wypadku ucierpiał człowiek) ich rosnąca wartość może przyczynić się do wzrostu cen w ubezpieczeniach obowiązkowych.

JAK OBNIŻYĆ SKŁADKĘ

Na cenę polis dla flot wpływa przede wszystkim historia szkodowa. Coraz mniej jest przedsiębiorstw, które znając konsekwencję wysokiej szkodowości nie podejmują żadnych działań zmierzających do jej obniżenia.

– Wyraźnie widać aktywność fleet managerów w dążeniu do wdrażania programów mających na celu obniżanie składek również przez stosowanie nietypowych rozwiązań ubezpieczeniowych – mówi Monika Koszykowska, broker specjalista, STBU Brokerzy Ubezpieczeniowi.

W celu minimalizacji szkodowości wprowadzane są specjalne programy wpływające na bezpieczeństwo floty. Dzisiaj bowiem, obok szkodowości, przy taryfikacji składek na pojazdy uwzględnia się procedury flotowe, car policy, politykę szkoleniową czy zasady bezpieczeństwa.

Ceny może obniżyć współodpowiedzialność za ewentualne szkody, czyli wprowadzenie udziałów własnych. Klient będzie wówczas ponosił część kosztów za szkody, co powinno wpłynąć na zwiększenie dbałości o własne pojazdy.

– Można też wspólnie z klientem, po wspólnej analizie przebiegów szkodowych, wyciągnąć wnioski na temat częstych przyczyn szkód i wprowadzić rozwiązania prewencyjne, które ograniczą i zmniejszą ich liczbę – radzi Arutr Urbańczyk. – Jeśli u klienta znaczna część szkód to małe szkody tzw. parkingowe – można w celu wyeliminowania zainwestować w czujniki/kamery cofania. Zmniejszenie częstotliwości ich występowania przyniesie wymierne efekty w postaci niższej składki – dodaje Urbańczyk.

Klienci mogą również korzystać z sieci naprawczej współpracującej z danym zakładem ubezpieczeń – wówczas koszty napraw będą niższe, co także przełoży się na składkę.

– Z firmą ubezpieczeniową należy prowadzić dialog, najlepiej przy pomocy profesjonalnego pośrednika. Im więcej towarzystwo ubezpieczeń się dowie na temat danej floty, tym łatwiej będzie im zrozumieć i odpowiednio wycenić ryzyko – radzi Przemysław Bona.

KIEROWCA POD KONTROLĄ

W obliczu wzrostu cen doradzający firmom brokerzy szukają nowatorskich rozwiązań, które pozwoliłyby na bardziej efektywne kalkulowanie składki ubezpieczeniowej. Takimi rozwiązaniami są technologie i urządzenia telematyczne pozwalające na gromadzenie danych dotyczących stylu i bezpieczeństwa jazdy. Niemal każde towarzystwo ubezpieczeniowe w Polsce, które działa w obszarze ubezpieczeń komunikacyjnych jest zaangażowane w projekty telematyczne w celu zbudowania taryfikatorów składek w oparciu dane gromadzone przez te urządzenia, ale rozwiązania te nie są jeszcze stosowane masowo.

W branży transportowej telematyka ma zastosowanie już od minimum 10 lat, lecz nie ma to specjalnego przełożenia na spadek szkodowości, służy raczej do monitorowania samych kierowców.

Jak mówi Przemysław Bona, takie działania są z reguły opłacalne dla dużych firm, gdyż dzięki nim uzyskują m.in. oszczędności paliwa czy ogólną poprawę bezpieczeństwa i umiejętności kierowców. Aby telematyka miała znaczący wpływ na cenę ubezpieczenia, musi przede wszystkim być stosowana do całej floty przez długi okres i to przy założeniu minimalnej rotacji kierowców czy braku zmiany pojazdów. Krótkookresowe działanie telematyczne nie przynosi znaczącego spadku liczby szkód.

OPINIA

Roman Chwesiuk, Head of Motor w Willis Towers Watson

Ważnym czynnikiem, który pozwoli zamortyzować wzrost cen w zakresie ubezpieczeń komunikacyjnych, są wszelkiego rodzaju mechanizmy samoubezpieczeniowe (to inaczej zatrzymanie ryzyka u siebie, samodzielne pokrywanie części szkód – dop. red.), które u nas wykorzystywane są w minimalnym stopniu. Już w zakresie samej konstrukcji ubezpieczenia AC w Europie Zachodniej mamy do czynienia częściej z katalogiem ryzyk, z których wybieramy sobie od jednego do kilku, które nas interesują, a nie ze spakietowanym produktem jak ma to miejsce w Polsce. Zważywszy na aktualne, bardzo asekuracyjne podejście ubezpieczycieli do ryzyka zarówno dla flot pojazdów osobowych, jak i ciężarowych, jest to bardzo dobry moment, aby wypróbować działanie mechanizmów samoubezpieczeniowych i rozpocząć współpracę z partnerem, który będzie w stanie obsłużyć taki proces poprzez własne call center, usługi assistance i sieć warsztatów. W zakresie tych mechanizmów rozwiązań jest wiele: od stworzenia własnych funduszy na likwidację wszystkich szkód, po podniesienie franszyz czy pozostawienie na ryzyku ubezpieczyciela tyko szkód całkowitych i kradzieżowych.

CZYM JEST FLOTA POJAZDÓW?

Każde towarzystwo ubezpieczeniowe indywidualnie określa minimalną liczbę pojazdów, która jest traktuja jako flota – są to z góry ustalone wielkości. W zależności od zakładu przeważnie jest to 20-30 aut, choć zdarza się i mniej. W teorii często flota zaczyna się czasem od pięciu pojazdów, ale w praktyce dopiero powyżej 20 można mówić o indywidualnej ocenie ryzyka, kiedy oferta jest przygotowywana pod konkretne potrzeby klienta.

Przykładowo w firmie Uniqa flota powinna składać się z minimum 10 pojazdów, ale towarzystwo ma również program dla tzw. mikroflot, liczących od 5 do 9 pojazdów. W Allianz pojazdów powinno być więcej niż 20. W Ergo Hestii o flocie jest mowa wtedy, gdy klient posiada więcej niż 15 pojazdów.

Generalnie im więcej samochodów, tym elastyczniejsza jest oferta. Przy niewielkich flotach, od 5-20 pojazdów, zakłady ubezpieczeń stosują zazwyczaj uśrednione kalkulacje, bazujące na własnnym doświadczeniu w tym segmencie.

W większych flotach mamy już do czynienia z głębszą analizą pojazdów, szkodowości, istniejących procedur czy kondycji finansowej danej firmy, a warunki ustalane są indywidualnie, przy uwzględnieniu zakresu i warunków ubezpieczenia dostosowanych do wymagań, oczekiwań i sposobu użytkowania floty. Warunki finansowe programu określane są w drodze odrębnych ustaleń, a klienci mogą wynegocjować m.in. wyrównanie okresów ubezpieczenia wszystkich pojazdów we flocie czy wprowadzenie uproszczonej likwidacji szkód.

Dla obliczania liczby pojazdów we flocie znaczenie ma ilość pojazdów silnikowych, przyczepki nie są liczone jako pojazdy na potrzeby ubezpieczenia flot. W sytuacji, gdy zakład ubezpieczeń definiuje flotę powyżej 10 pojazdów, a przedsiębiorca posiada np. park samochodowy składający się z 10 pojazdów i 10 przyczepek, nie będzie on traktowany w specjalny sposób.

Małe firmy drogo płacą za ubezpieczenie swoich samochodów. Przedsiębiorcy najbardziej odczuli niedawne podwyżki cen OC. O ile w segmencie ubezpieczeń indywidualnych wzrosły one średnio o 40 proc, dla klientów flotowych były to podwyżki rzędu 60, a nawet 100 proc.

Podwyżki najbardziej dotknęły branżę transportową, w której jeśli dojdzie do szkod, ma ona niemal zawsze duże rozmiary. Kwota składki dla tira sięga dziś nawet 10-12 tys. złotych za samo OC. Tymczasem średnia cena za OC dla pojazdu osobowego oscyluje w granicach 900 – 1 300 zł za pojazd.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Finanse firmy
Nowe gwarancje BGK na ponad 3 mld zł finansowania
Finanse firmy
Finansowy klucz do rozwoju biznesu. Nowe nabory do programów PARP
Finanse firmy
Prawie 800 mln zł na zrównoważony rozwój Podkarpacia
Finanse firmy
Wielkie pieniądze dla średnich miast
Finanse firmy
Miliardy z KPO pod presją czasu. Na inwestowanie coraz mniej czasu