Chcąc wypromować nowy fundusz akcji polskich, BPS TFI ograniczyło swoje wynagrodzenie stałe za zarządzanie produktem do 0,05 proc. To stawka kilkadziesiąt razy niższa niż w największych funduszach akcji polskich.

BPS TFI to zresztą niejedyny powiernik, który zdecydował się na tak niską opłatę za zarządzanie. Niedawno stawkę 0,05 proc. przyjęło również TFI Agro. Czyżby zarządzający funduszami wreszcie zaczynali konkurować o klienta ceną? – Wojny cenowej na szeroką skalę się nie spodziewam. Przy takiej konstrukcji opłat bardzo trudno zaistnieć w zewnętrznej sieci dystrybucji. TFI, których sprzedaż opiera się na współpracy z zewnętrznymi partnerami, raczej nie pójdą tą drogą – mówi „Parkietowi” Michał Duniec, prezes Analiz Online, firmy monitorującej rynek funduszy.

Do otwartej wojny cenowej nie doszło również, kiedy inny podmiot z Grupy BPS – dom maklerski – w marcu br. wprowadził prowizję od obrotu akcjami na poziomie 0,13 proc., powszechnie uznaną przez konkurentów za dumpingową.

Promocje mają jednak to do siebie, że zostawiają trwały ślad. Przedstawiciele domów maklerskich w rozmowach z „Parkietem” przyznają, że duzi klienci, generujący milionowe obroty, wykorzystali obniżkę prowizji w DM BPS do wynegocjowania lepszych stawek u dotychczasowych brokerów.