No bo która kasa państwa ma dostać podatek od np. obywatela Włoch, na co dzień jednak mieszkającego w Szwajcarii, za buty wyprodukowane w Chinach, kupione przez niego online na terenie Austrii w trakcie wakacji, w sklepie zarejestrowanym w Gibraltarze, które zostały wysłane z magazynu w Holandii? I weź tu biedny urzędniku fiskusa nie zwariuj. Prawda jest taka, że współczesna transgraniczność wymuszona przez globalną sieć często nie mieści się w żadnych ramach ustalanych przez państwowe regulacje. Dotyczy to nie tylko handlu online, ale też na przykład bankowości czy rynku kryptowalut. Państwa jednak się nie poddają i próbują ucywilizować tę wolną amerykankę wszelkimi sposobami.

Zjednoczonej Europie udało się wprowadzić nowe przepisy, które w teorii przynajmniej mają chronić lokalne firmy przed zalewem tanich produktów z chińskich platform zakupowych. Nowe prawo ma zakończyć ten masowy proceder. Czy to się powiedzie? Niekoniecznie. Wystarczy przecież wysyłać towar z utworzonych w tym celu magazynów na terenie UE i już. Na razie największa z chińskich platform e-handlu zdecydowała się jednak zastosować do nowych wymogów i dolicza VAT do towarów zakupionych za jej pośrednictwem przez obywateli UE. Inne platformy na razie ani myślą dorzucać danin klientom.

W materiale otwarcia opisujemy ten nowy mechanizm. Tłumaczymy, co obecnie zmieniło się zarówno dla klientów, jak i firm.

Ponadto, bierzemy pod lupę nowe dopłaty, które mają sprawić, że samochód elektryczny stanie się dla Polaka bardziej dostępny. Lada dzień ruszają nabory w nowym programie „Mój elektryk”. To nowa odsłona zeszłorocznego mechanizmu wsparcia „Zielony samochód”. Co zmieniło się oprócz nazwy? Sporo. Przede wszystkim dopłaty są bardziej elastyczne i obejmują więcej modeli. Czy to już moment, że warto poważnie rozważyć kupno elektryka?

Zapraszam do lektury