Michał Szułdrzyński: Sprawa sędziego Szmydta może pomóc Tuskowi przed wyborami, ale niesie i ryzyko

Dla bezpieczeństwa państwa sprawę sędziego Tomasza Szmydta – oraz wpływy Rosji i Białorusi w Polsce – trzeba do spodu wyjaśnić. Ale zmiana tego wyjaśnienia w polityczne widowisko, jak pokazało wcześniej lex Tusk, tylko istnienie wschodniej agentury banalizuje.

Aktualizacja: 08.05.2024 09:38 Publikacja: 07.05.2024 18:46

Zdaniem Donalda Tuska sędzia Szmydt współpracował ze wschodnimi służbami od dawna.

Zdaniem Donalda Tuska sędzia Szmydt współpracował ze wschodnimi służbami od dawna.

Foto: WOJTEK RADWANSKI / AFP

Donald Tusk ogłosił we wtorek na platformie X, że zwołał na środę posiedzenie Kolegium do Spraw Służb Specjalnych. „Tematem domniemane wpływy rosyjskie i białoruskie w polskim aparacie władzy w poprzednich latach” – tłumaczył.

Dlaczego premier Donald Tusk zwołał posiedzenie Kolegium do Spraw Służb Specjalnych

To reakcja na zaskakujący ruch sędziego Tomasza Szmydta, który w poniedziałek w białoruskim Mińsku ogłosił, że prosi Aleksandra Łukaszenkę o azyl polityczny. Sprawa jest bulwersująca z wielu powodów, ale kluczowe pozostaje pytanie, jakie informacje mógł przekazać sędzia białoruskim czy wprost rosyjskim służbom. Wszak pracował w wydziale zajmującym się m.in. odwołaniami od decyzji organów, które odmówiły komuś poświadczeń bezpieczeństwa. By je dostać od polskich służb trzeba wypełnić kilkudziesięciostronicową ankietę, podając niekiedy niezwykle wrażliwe informacje osobiste.

Wcześniej Szmydt pracował dla ministerstwa sprawiedliwości i Krajowej Rady Sądownictwa (za czasów Zbigniewa Ziobry), głośno też o nim było, gdy Onet ujawnił istnienie tzw. grupy hejterskiej, która dyskredytowała w internecie i mediach sędziów przeciwnych zmianom wprowadzanym przez PiS, poprzez rozpowszechnianie m.in. informacji na temat ich życia prywatnego.

Zdaniem Donalda Tuska Szmydt współpracował ze wschodnimi służbami od dawna. – Białoruskie służby pracowały z osobą, która miała bezpośredni dostęp do ministra sprawiedliwości, która była odpowiedzialna za niszczenie systemu sędziowskiego w Polsce, która miała dostęp do niejawnych dokumentów, do których żaden wywiad nie powinien mieć dostępu. Relacje sędziego Szmydta z Białorusinami mają długą historię, to nie jest kwestia ostatnich miesięcy, musi budzić nasz najwyższy niepokój – mówił we wtorek w Katowicach Donald Tusk, powołując się na informację ze służb, które otrzymał.

Dlaczego sprawa Tomasza Szmydta może pomóc Koalicji Obywatelskiej Donalda Tuska w kampanii

Decyzja premiera jest więc zrozumiała. W sytuacji wojny na Wschodzie, w sytuacji, w której Białoruś jest de facto protektoratem Rosji skala działań wschodnich służb w naszym kraju musi budzić wielkie emocje.

W dodatku pozwala premierowi na wprowadzenie do kampanii przed wyborami do Parlamentu Europejskiego nowego wątku, mogącego pomóc zmobilizować wyborców Koalicji Obywatelskiej. W poniedziałek Tusk – tuż po deklaracji Szmydta – napisał na X: „Zachód czy Wschód? Europa czy Rosja? KO czy PiS? To są wybory, przed którymi staje dziś Polska. Każdego dnia dowiadujemy się o kolejnych faktach, które potwierdzają takie właśnie znaczenie tych wyborów. Niech nikt dłużej nie udaje, że tego nie widzi”.

To może pomóc odzyskać inicjatywę w kampanii, po tym jak nawet bardzo niechętni PiS komentatorzy zwrócili uwagę, że wysyłając do Parlamentu Europejskiego ministrów, którzy mieli posprzątać po PiS oraz trzech kluczowych posłów z komisji śledczych, premier sam zdezawuował argument o konieczności walki z PiS, a całe sprzątanie zakończyło się już po pięciu miesiącach. Jak zauważył liberalny komentator Cezary Michalski, premierowi nie udało się znaleźć przekonującego argumentu tłumaczącego własnemu elektoratowi ten ruch.

Tak więc nowy wątek, dotyczący badania wschodnich wpływów w Polsce może okazać się ważnym elementem kampanii.

Dlaczego uchwalając lex Tusk rok temu, Prawo i Sprawiedliwość strzeliło sobie w stopę?

Ten ruch jest zrozumiały, a zarazem obarczony trzema poważnymi ryzykami. Pierwsze polega na tym, że może rykoszetem uderzyć w samego Tuska. Jeśli we wtorek premier podzielił się wiedzą ze służb o tym, że Tomasz Szmydt utrzymywał od dawna kontakty z białoruskimi służbami, to dlaczego służby, za które od pół roku odpowiedzialność ponoszą już wyłącznie rządzący, nic nie zrobiły z tą wiedzą? Oczywiście znacznie bardziej obciąża to PiS, który kontrolował państwo do 13 grudnia 2023 r., ale od tamtego dnia odpowiedzialność za państwo spoczywa już na Tusku.

Po drugie warto przypomnieć pewną historię. Dokładnie rok temu, w maju 2023 roku PiS, nie mając lepszych pomysłów na kampanię wyborczą i zmobilizowanie swoich wyborców, postanowił posłużyć się kwestią wschodnich wpływów w Polsce. Sejm zadecydował o powołaniu specjalnej komisji, której celem było zbadanie „wpływów Rosji na bezpieczeństwo Polski w latach 2007-2022”. Ustawę powołującą tę komisję ochrzczono mianem „lex Tusk”, bo PiS nawet nie ukrywał, że chce dowieść, iż rządzący Polską w latach zakreślonych w ustawie premier naraził bezpieczeństwo kraju. Propagandowym ramieniem komisji był serial dokumentalny w TVP pt. „Reset”, w którym upolityczniona telewizja publiczna oskarżała wcześniejszy rząd o działania na rzecz Rosji.

Politycy Platformy Obywatelskiej zgodnie tę ustawę – i bardzo słusznie – krytykowali. Mało tego, nikt chyba nie ma wątpliwości, że lex Tusk zmobilizowało przede wszystkim sympatyków ówczesnej opozycji i w efekcie zamiast pomóc PiS w kampanii, tylko mu zaszkodziło. Jak zauważył Witold Jurasz w Onecie, twierdzenie dziś, że PiS to ruscy agenci, może zmobilizować przede wszystkim wyborców PiS w obronie tej partii.

Państwo musi wyjaśnić wschodnie wpływy, ale bez zmieniania tego w polityczne widowisko

Z tego wynika też i trzecie ryzyko. Granica pomiędzy koniecznością wyjaśniania wschodnich wpływów w Polsce a wykorzystywaniem tego w kampanii wyborczej jest bardzo cienka. W związku z tym wielu wyborców może dojść do wniosku, że kwestia badania wpływów rosyjskich to kwestia wyłącznie polityki. PiS zarzucał prorosyjskość Platformie i Tuskowi, teraz Tusk i Platforma twierdzą, że poprzedni aparat władzy miał być zinfiltrowany przez rosyjskie i białoruskie służby.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Lex Tusk osłabi odporność Polski na działania Rosji

Tymczasem działania rosyjskiej agentury to coś znacznie ważniejszego niż spór polityczny. Upolitycznienie go jest tylko w interesie Rosji, bo banalizuje sprawę wpływów Moskwy na państwa Zachodu. A to rzecz fundamentalna dla naszego bezpieczeństwa. Dla bezpieczeństwa państwa sprawę sędziego Szmydta – i wszystkie inne – trzeba więc wyjaśnić, ale nie zmieniać ich w polityczne widowisko.

Donald Tusk ogłosił we wtorek na platformie X, że zwołał na środę posiedzenie Kolegium do Spraw Służb Specjalnych. „Tematem domniemane wpływy rosyjskie i białoruskie w polskim aparacie władzy w poprzednich latach” – tłumaczył.

Dlaczego premier Donald Tusk zwołał posiedzenie Kolegium do Spraw Służb Specjalnych

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Artur Bartkiewicz: „Wara od Polski”. Takich słów premiera Donalda Tuska potrzebujemy
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Ryzykowne tweety Donalda Tuska. Czym grozi internetowa publicystyka premiera?
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Orędzie Szymona Hołowni. Marszałek Sejmu walczy o polityczny tlen
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Sondaż. Hołownia ma powody do zmartwień dziś. Jutro też nie rysuje się na różowo
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Zamach na Roberta Ficę. Upiorna symbolika po zabójstwie Jána Kuciaka