Rząd wciąż rozważa kilka scenariuszy przyszłości systemu emerytalnego, bo kondycja budżetu może wymusić na ministrze finansów gwałtowną potrzebę obniżania długu publicznego. Stąd intensywne sondowanie opinii publicznej, czy dobrowolność uczestnictwa w II filarze jest społecznie akceptowalna. Inny pomysł to zawieszenie wpłat składek, które trafiają do OFE na dwa – trzy lata, lub obniżenie ich wysokości z 7,3 do 3 proc. Według wicepremiera Waldemara Pawlaka z taką decyzją nie wolno zwlekać i podjąć ją należy najpóźniej do połowy przyszłego roku.
Izba Gospodarcza Towarzystw Emerytalnych policzyła, jak wprowadzenie tych zmian może wpłynąć na sytuację przyszłych emerytów. Dla osoby, która zarabia średnią krajową, czyli 3,5 tys. zł, i dopiero wchodzi do systemu, najgorszym scenariuszem byłoby, gdyby jej cała składka trafiała wyłącznie do ZUS. Po 35 latach odkładania pieniędzy na przyszłą emeryturę jej kapitał odłożony na starość, z którego będą wypłacane świadczenia, uszczupliłby się o ponad 50 tys. zł w porównaniu z tym, co mogłaby zaoszczędzić, gdyby nie zmieniać obecnego stanu. A dokładnie zmniejszyłby się z 460 tys. zł do 406 tys. zł. Założenia te jednak nie zawierają możliwych zachęt ze strony państwa związanych z przekazywaniem składek wyłącznie do ZUS. Eksperci uważają, że gdyby się zdecydował na radykalny demontaż systemu II filara, zapewne wprowadziłby odpowiedni system waloryzacji składek.
Zakładając jednak, że takich finansowych elementów by nie wprowadził, to o ponad 30 tys. zł mniej odłoży Polak w sytuacji, gdyby składka do funduszy emerytalnych została trwale obniżona do 3 proc. Dziś do OFE trafia 7,3 proc. wynagrodzenia Polaków, a do ZUS 12,22 proc. Najmniejsze skutki dla wysokości przyszłych świadczeń ma zawieszenie składki do OFE na dwa lata, a potem powrót do 7,3 proc. składki emerytalnej przekazywanej do OFE. Kapitał, z którego zostanie wyliczona przyszła emerytura, w takiej sytuacji obniża się o ok. 7 tys. zł.
W opinii Grzegorza Chłopka, wiceprezesa PTE ING, wprowadzenie zawieszenia składki do OFE będzie w ciągu 30 lat kosztować wszystkich klientów OFE 180 mld zł.
– O tyle mniejszy będzie ich kapitał emerytalny. To jest skok na pieniądze ludzi – przekonuje Grzegorz Chłopek. – Bo to są pieniądze, które co miesiąc płacą.