W czasach, gdy firmy mają kłopot ze znalezieniem pracowników, PPK mogą być sposobem na ich przyciągnięcie i zatrzymanie – twierdzą eksperci.
Na oszczędności pracownika w ramach pracowniczych planów kapitałowych składać się będą trzy strony: on sam, jego pracodawca i państwo. Pracownik będzie odkładał co miesiąc od 2 proc. do 4 proc. swojej pensji brutto. Pracodawca dołoży mu do tego od 1,5 do 4 proc. pensji. A państwo dorzuci z budżetu 250 zł opłaty powitalnej oraz dodatkowo co roku 240 zł.
Skuteczny wabik?
– Firmy mają coraz większy problem ze znalezieniem pracowników. Bezrobocie spadło, ciśnienie płacowe jest poważne. Tymczasem PPK może być traktowane jako rodzaj podwyżki dla pracowników – przekonywał w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Grzegorz Prądzyński, prezes Polskiej Izby Ubezpieczeń. Jego zdaniem firma może traktować PPK jak bonus pozapłacowy, podobny do pakietu medycznego czy sportowego.
– Pracodawca może używać PPK jako elementu motywacyjnego. Może podnieść swoją część składki, przy czym składka pracownika może pozostawać na tym samym poziomie – mówił szef PIU. – Dodatkowo może stosować różną składkę dla różnych pracowników lub grup pracowników, traktując to jak dodatkowy element motywacyjny wewnątrz firmy – przekonywał.
Inaczej mówiąc, pracownik może odkładać do PPK 2 proc. swojej pensji brutto. Jednak pracodawca może mu do tego dorzucić nie 1,5, ale 3 albo 4 proc. wynagrodzenia. W ten sposób będzie szybciej gromadził kapitał na dodatkową emeryturę.