We wtorek minister Jarosińska-Jedynak wraz z innymi przedstawicielami rządu oraz szefami ZUS i PFR opowiadała dziennikarzom o ustawie, która ma ostatecznie zlikwidować otwarte fundusze emerytalne. – Każdy będzie miał wybór. Będzie mógł przenieść pieniądze ze swojego rachunku w OFE na indywidualne konto emerytalne lub do ZUS. Domyślną opcją będzie IKE – mówiła minister. – Jeśli ktoś będzie wolał ZUS, będzie musiał w tej sprawie złożyć specjalną, prostą do wypełnienia deklarację. Będzie miał na to czas pomiędzy 1 czerwca i 1 sierpnia 2020 r. – dodała.
Oszczędności przeniesione na IKE, inaczej niż przeniesione do ZUS, będą podlegały dziedziczeniu. Będzie je można wypłacić w całości lub w ratach po osiągnięciu wieku emerytalnego. Podatek trzeba będzie zapłacić na wejściu do systemu, czyli przy przenoszeniu pieniędzy z OFE na IKE. Rząd nazywa to opłatą przekształceniową. W sumie będzie to 15 proc. aktywów. Rząd pobierze ją w dwóch transzach – w 2020 i 2021 r.
– Nie ma większej różnicy, czy opłata zostanie pobrana na początku czy przy wypłacie pieniędzy. Z naszych wyliczeń wynika, że jest w przybliżeniu równa podatkowi dochodowemu, który w przyszłości, przy wypłacie emerytury, będzie pobrany od pieniędzy przeniesionych z OFE do ZUS – przekonywał Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju. – Nie ma też chyba większych szans, by w przyszłości podatek dochodowy został znacząco obniżony, a więc że opodatkowanie w przyszłości będzie atrakcyjniejsze niż dziś – dodał.
Na przeniesienie na IKE lub do ZUS czekają w OFE 154 mld zł. Rząd ma nadzieję, że indywidualne konta emerytalne wybierze większość z blisko 16 mln osób, które mają dziś rachunki w otwartych funduszach emerytalnych. – Na pewno zdecydowana większość osób wybierze IKE – przyznała we wtorek Gertruda Uścińska, prezes ZUS.