Prof. Marek Góra: To my finansujemy emerytury, a nie państwo

Nie ma „cudownych” rozwiązań, niezależnie od systemu emerytalnego. Aktywni ekonomicznie tworzą dochód, którym dzielą się z biernymi, tu emerytami. Można zwiększyć obciążenie tych dochodów, co jest słabym pomysłem, lub wydłużyć aktywność ekonomiczną, co jest lepsze – mówi prof. Marek Góra.

Publikacja: 26.02.2025 04:44

Prof. Marek Góra

Prof. Marek Góra

Foto: PAP/Rafał Guz

To musi być smutne, gdy powtarza się te same argumenty i rekomendacje, a politycy je ignorują

Nie mam specjalnego żalu do polityków. Wyzwania, które stoją przed Polską, nie są łatwe, a do tego mierzenie się z nimi nie jest przyjmowane ze zrozumieniem i radością. Politycy, niezależnie od partii, próbują nie zmniejszać swoich szans na wygranie kolejnych wyborów. Nie spodziewam się więc racjonalnych, radykalnych działań dotyczących minimalnego wieku emerytalnego. Jeśli ktoś ma dziś 55 lat, to dla niego ten wiek raczej się nie zmieni. Wiem natomiast, że w dłuższym horyzoncie, który dotyczy zdecydowanej większości pracujących Polaków, minimalny wiek będzie dużo wyższy. To oczywiste dla każdego, kto chce to policzyć (nie potrzeba do tego wyrafinowanych technik obliczeniowych). I tu namawiam tę większość Polaków, by przygotowali się na to, co jest nieuchronne, niezależnie od tego, co dzisiaj mówią politycy. To nie od nich będzie zależało.

Niedawno zwrócił na to uwagę Międzynarodowy Fundusz Walutowy i przedstawił rekomendacje, co powinniśmy zmienić, by emerytury w Polsce nie były zbyt ubogie.

Raport MFW proponuje rozwiązania, o których od lat mówią polscy ekonomiści zajmujący się systemami emerytalnymi. W kontekście emerytur ogólna konkluzja jest taka, że o ile nie będziemy dłużej pracować, o tyle nasze przyszłe emerytury będą niskie. Wniosek oczywisty dla każdego, kto umie liczyć. Niestety w niektórych mediach został przedstawiany tak, że polski system się zawali. MFW tego nie napisał.

Polski system emerytalny (jego powszechna część) dzięki swej konstrukcji funkcjonuje w bezpieczny dla nas sposób, a dzięki przejrzystości nie oszukuje nas co do przyszłości. Warto wiedzieć, jak on działa i korzystać z tego

Coraz mniej osób płaci składki, coraz więcej pobiera świadczenia. Coraz mniej pieniędzy musimy podzielić pomiędzy coraz więcej świadczeń. Co możemy zrobić, by nie spadała ich wartość?

Przede wszystkim uświadomić sobie, że niezależnie od typu systemu emerytalnego nie ma „cudownych” rozwiązań. Zawsze to aktywni ekonomicznie tworzą dochód, którym dzielą się z biernymi (tu emerytami), a systemy różnią się jedynie tym, jak pieniądze przepływają, bez względu na to, czy uczestnictwo jest zindywidualizowane czy nie. Można zwiększyć obciążenie tych dochodów, co jest słabym pomysłem, lub wydłużyć aktywność ekonomiczną, co jest znacznie lepsze. Nawet jeśli tego nie lubimy, to innych możliwości nie ma. Minimalny wiek emerytalny to moment, od którego oszczędności emerytalne przestają rosnąć, bo nie wpłacamy kolejnych składek, a zaczynają maleć, bo finansowana jest z nich konsumpcja emerytalna. Im później dokona się to „przełączenie”, tym wyższa emerytura. Także dlatego, że średnio jest wtedy przewidziana do wypłaty na krótszy okres dalszego życia. Powtarzam, że polski system emerytalny (jego powszechna część) dzięki swej konstrukcji funkcjonuje w bezpieczny dla nas sposób, a dzięki przejrzystości nie oszukuje nas co do przyszłości. Warto wiedzieć, jak on działa, i korzystać z tego.

Młodym ludziom trzeba mówić, że dużo dłuższa praca jest nieuchronna. 75 lat to dla dzisiejszych 30–40-latków realna perspektywa

Pojęcie starości się zmieniło

Tak. Mamy wciąż w głowach XIX-wieczne rozumienie starości. Dzisiaj starym staje się dużo później niż 100 lat temu. Żeby właściwie zająć się ludźmi rzeczywiście starymi, czyli 75–80+, nie można nazywać starością wieku 60+ i wysyłać ludzi na emeryturę (merytorycznie poprawna nazwa to „renta starcza”). A młodym ludziom trzeba mówić, że dużo dłuższa praca jest nieuchronna. 75 lat to dla dzisiejszych 30–40-latków realna perspektywa. Trzeba się do tego przygotować. Przede wszystkim mentalnie. Pomoże w tym konsekwentne powtarzanie tego głośniej niż zapewnienia polityków, że nie wprowadzą zmian.

Powiedzenie, że to my sami finansujemy system emerytalny, może być opacznie zrozumiane: płacę wysokie składki, więc powinnam mieć wysoką emeryturę. A tu nagle słyszą o stopie zastąpienia.

Przede wszystkim trzeba przypomnieć, że emerytur nie finansuje żaden system czy „państwo”. Płacącym jest zawsze kolejne pokolenie aktywne ekonomicznie (nawet jeśli działa system „kapitałowy”). Jeśli system jest zindywidualizowany i przejrzysty, to zależność między tym, co wpłacamy, i tym, co otrzymujemy, jest prosta. Wypłata to suma tego, co zostało wpłacone plus procent podzielona przez liczbę miesięcy (według publikowanych przez GUS tablic życia jednolitych dla wszystkich). Im więcej wpłacamy i im później rozpoczynamy korzystanie z oszczędności, tym większe miesięczne wypłaty. Z każdym kolejnym rokiem opóźnienia emerytury ten przyrost jest większy. Jeśli to zrozumiemy, to dyskutowanie o „stopie zastąpienia” staje się mniej ważne.

Czytaj więcej

Panel ekonomistów

Ukrócić 800 plus obcokrajowcom? "Powinno dotyczyć też Polaków"

Na czym może polegać przygotowanie się do dłużej aktywności ekonomicznej?

Ktoś, kto ma 60 lat, nie jest stary, ale jego kompetencje, umiejętności, które zdobył kilkadziesiąt lat temu, takie już mogą być. Jego kwalifikacje, nawet jeśli wysokie, nie są już przydatne. To nie wiek jest głównym problemem. Dzisiaj nawet najlepsze kwalifikacje, z którymi wchodzimy na rynek pracy w wieku 25 lat, wystarczają na 15–20 lat. Nie ma uzasadnienia, by pracownika 60+ usuwać z rynku pracy. Osoby w wieku 40–45 lat muszą wyprzedzająco nabywać lub aktualizować kwalifikacje z myślą o swojej zatrudnialności w wieku 60+. Jesteśmy dzisiaj zdrowsi niż 100 lat temu, ale rozsądny styl życia i profilaktyka zdrowotna jest również nieodzowna. Na dłuższej możliwości zatrudnienia powinno zależeć nam samym, ale także przedsiębiorcom (młode roczniki są coraz mniej liczne i już mają kłopoty ze znalezieniem kandydatów do pracy) oraz społeczeństwu (jego różnym instytucjom). Finansowanie, organizacja, taki „obowiązek szkolny” dla dorosłych to wyzwania, z którymi muszą się zmierzyć te trzy grupy.

Wiele osób traktuje emeryturę jako długi urlop i uważają, że po 35–40 latach pracy im się należy.

To jest szkodliwe nieporozumienie. Chcemy, by nam ktoś to sfinansował. Ten ktoś to współobywatele, czyli my sami. Nie ma nikogo innego. Jeśli już to rozumiemy, to wybierzmy, kiedy chcemy mieć ten wolny czas. Często jest tak, że ludzie młodzi pracują po kilkanaście godzin dziennie, a starszych wypycha się na emeryturę, która powoduje marginalizację społeczną. Może warto rozłożyć obciążenie zawodowe inaczej: tak by praca za młody nie była tak uciążliwa, za to aktywność zawodowa dłuższa? Tak czy inaczej zapłacić musimy sami, bez względu na to, jak brzmią polityczne obietnice, które zwykle ukrywają koszty wcześniejszego przechodzenia na emeryturę+.

Czy jesteśmy samodzielnie w stanie zabezpieczyć się na emeryturę?

Teoretycznie tak, w praktyce nie. I to z kilku przyczyn. Indywidualne ryzyko inwestycyjne jest dużo większe niż w powszechnym systemie ze względu na dywersyfikację ryzyka. Ono w tak długim czasie (wiele dziesięcioleci do emerytury) jest szczególnie ważne. Oczywiście warto dodatkowo oszczędzać (ograniczać swoją bieżącą konsumpcję), ale na dodatek. Każdy tyle, ile i jak chce. Jednak poleganie tylko na dodatkowym oszczędzaniu jest zawodne. Szczególnie że (badania z całego świata nie pozostawiają wątpliwości) ludzie nie doszacowują kosztu konsumpcji na emeryturze, więc oszczędzają za mało i zaczynają to robić za późno.

Czytaj więcej

Prosty i logiczny system emerytalny. Polityczne przeszkody „emerytury wolności”

Większość z nas ma kłopot z zaplanowaniem, co będzie robiła za miesiąc, więc trudno sobie wyobrazić siebie za 40 lat.

Dlatego wymyślono i istnieją wszędzie w świecie systemy publiczne, które są powszechne. By takie były, muszą być obowiązkowe, co nie jest celem, tylko narzędziem umożliwiającym tę powszechność.

Zastanawiam się, na ile informacje o niskich emeryturach w przyszłości, o zagrożeniu upadku systemu emerytalnego mogą spowodować, że ktoś pomyśli: jeśli mam tak mało dostać, to nie ma sensu płacić składek.

Straszenie ludzi przyszłymi niskimi stopami zastąpienia jest szkodliwe m.in. dlatego, że może wywoływać taki efekt. Tych stóp nie da się zwiększyć inaczej niż poprzez zwiększenie składki lub opóźnienie dezaktywizacji. Składki nie są podatkami. W polskim powszechnym systemie emerytalnym jest to widoczne. Są odpowiednikiem zwykłych wpłat do banku. Pieniądze zawsze są na coś wydawane (w bankach też), ważne są jedynie zobowiązania, które tworzą na kontach.

Różny minimalny wiek emerytalny dla kobiet i mężczyzn to relikt, którego już praktycznie nie spotyka się w Europie

Nasz system emerytalny z nazwy jest powszechny, ale mamy sporo wyjątków: począwszy od samozatrudnionych, przez rolników, górników, księży aż po prokuratorów i służb mundurowych.

To wielki problem. System powinien dotyczyć wszystkich i na takich samych, jednolitych zasadach. Dla tych grup w różnym stopniu tak nie jest. Włączenie ich do jednolitego systemu jest trudne, ponieważ zasady wobec nich stosowane to przywileje, których nie chcą się pozbyć. Jeśli społeczeństwo akceptowałoby te przywileje, to powinno stworzyć dodatkowe rozwiązania dotyczące składek, a nie sposobu wypłaty emerytur. Jeśli chcemy wesprzeć jakąś grupę, np. rodziców małych dzieci, to płaćmy za nich składki lub ich część z budżetu, ale zasady wypłacania świadczeń dla wszystkich powinny być takie same. Inna jest sytuacja samozatrudnionych, którzy legalnie oszczędzają na emeryturę bardzo mało, co skutkować będzie rzeczywiście bardzo małymi emeryturami. To pułapka, której nie wolno zastawiać na nich. Jeżeli już w ogóle rozmawiać o (zasadnym bądź nie) obniżeniu dla nich „składki na ZUS” (notabene czegoś takiego nie ma), to nie może to dotyczyć składki emerytalnej, a ewentualnie pozostałych składek zarządzanych przez ZUS. Składka emerytalna powinna być płacona na ogólnych zasadach.

Czytaj więcej

Polacy chcą szybko przejść na emeryturę i cieszyć się życiem

Gdy mowa o wysokości emerytur, to warto skorzystać z doświadczenia szwedzkiego. Chodzi o rozłączenie minimalnego wieku emerytalnego i możliwości uzyskania dopłaty budżetowej do szczególnie niskich emerytur. Dostęp do swoich oszczędności emerytalnych uzyskuje się powyżej minimalnego wieku, można być młodszym, ale prawo do dopłaty od wieku odpowiednio wyższego, czyli kilka lat później. Jeśli chcemy przestać pracować wcześniej, to na własny rachunek. Jeśli chcemy od społeczeństwa wsparcia, to następuje ono dopiero, gdy jest się starszym.

Pozostaje jeszcze nieszczęsny różny minimalny wiek emerytalny dla kobiet i mężczyzn. To relikt, którego już praktycznie nie spotyka się w Europie. Jego zlikwidowanie to cel cywilizacyjny już spoza zagadnień stricte emerytalnych.

Czy to, że zlikwidowano OFE – tak określam mechanizm suwaka – zmniejszyło wartość przyszłych emerytur, czy też nie ma to dla nich znaczenia?

OFE istnieją już teraz poza powszechnym systemem. Źle się stało dla gospodarki, dla poziomu inwestycji i dla reputacji systemu emerytalnego, ale to już przeszłość. Dla wysokości emerytur nie ma to wielkiego znaczenia. Ma natomiast dla postrzegania systemu. Mniej ważne jest to, co zrobiono, ale jak to zrobiono.

Jesteśmy zachęcani do oszczędzania w IKE, IKZE czy PPK, czyli w formach oszczędzania prywatnego z gwarancjami państwa, ale to wciąż nie jest oszczędzanie emerytalne, bo nie mamy zakładu emerytalnego. Brakuje tego elementu układanki?

Te skrótowce były wprowadzane ad hoc, niekoniecznie zgodnie z logiką. No ale już są. Rzeczywiście przydałaby się instytucja, która w przyjazny i tani sposób przekształcałaby zaoszczędzone dodatkowo środki w strumień wypłat. Przydałaby się również ujednolicona, wspólna platforma informacyjna dla uczestników tych programów, która pomagałaby w racjonalnym operowaniu środkami.

O rozmówcy

Marek Góra

Ekonomista, profesor Szkoły Głównej Handlowej. Zaprojektował wraz z dr. Michałem Rutkowskim funkcjonujący obecnie w Polsce (od 1999 r.) system emerytalny oparty na przejrzystej indywidualnej wymianie międzypokoleniowej.

To musi być smutne, gdy powtarza się te same argumenty i rekomendacje, a politycy je ignorują

Nie mam specjalnego żalu do polityków. Wyzwania, które stoją przed Polską, nie są łatwe, a do tego mierzenie się z nimi nie jest przyjmowane ze zrozumieniem i radością. Politycy, niezależnie od partii, próbują nie zmniejszać swoich szans na wygranie kolejnych wyborów. Nie spodziewam się więc racjonalnych, radykalnych działań dotyczących minimalnego wieku emerytalnego. Jeśli ktoś ma dziś 55 lat, to dla niego ten wiek raczej się nie zmieni. Wiem natomiast, że w dłuższym horyzoncie, który dotyczy zdecydowanej większości pracujących Polaków, minimalny wiek będzie dużo wyższy. To oczywiste dla każdego, kto chce to policzyć (nie potrzeba do tego wyrafinowanych technik obliczeniowych). I tu namawiam tę większość Polaków, by przygotowali się na to, co jest nieuchronne, niezależnie od tego, co dzisiaj mówią politycy. To nie od nich będzie zależało.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Emerytura
Polacy chcą szybko przejść na emeryturę i cieszyć się życiem
Emerytura
MFW: Przeciętna emerytura w Polsce spadnie do minimalnej
Emerytura
40-latkowie mało wiedzą o oszczędzaniu na emeryturę
Emerytura
Nowe dane o PPK. Imponujące zyski części Polaków
Materiał Promocyjny
Potrzebne są pilne ustalenia z KOWR w sprawie dalszych losów dzierżawy gruntów
Emerytura
Prawie każdy ma przerwy w płaceniu składek na emeryturę. Jak to wpłynie na wysokość świadczeń?
Materiał Promocyjny
Zrozumieć elektromobilność, czyli nie „czy” tylko „jak”