Prezydent Andrzej Duda skierował do Sejmu projekt ustawy obniżającej wiek emerytalny do 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn. W praktyce oznacza to powrót do sytuacji sprzed 11 maja 2012 r., kiedy została uchwalona ustawa o podwyższeniu wieku emerytalnego. Na mocy tej ustawy od 2013 r. wiek emerytalny kobiet i mężczyzn jest podnoszony co kwartał o 1 miesiąc. W efekcie ma osiągnąć swój docelowy poziom w przypadku mężczyzn do 2020 r., a w przypadku kobiet w 2040 r. Prezydencki projekt ustawy zakłada powrót do wieku emerytalnego na poziomie 65 lat dla mężczyzn i 60 lat dla kobiet już w 2016 r.
- Przeciętne trwanie życia w Polsce wyraźnie się wydłuża, a w wiek emerytalny wchodzi wyż demograficzny. W efekcie relacja otrzymujących świadczenia do tych, którzy się na nie składają zaczyna się pogarszać - zauważa dr Grzegorz Baczewski, szef departamentu dialogu społecznego i stosunków pracy Konfederacji Lewiatan.
- O ile teraz na jednego emeryta przypada przeciętnie 3,9 osób w wieku produkcyjnym, o tyle w 2050 r. będzie to już 1,9 osoby. Zależność jest prosta, im mniej osób się składa na emerytury, tym więcej będą musiały wynosić składki - uważa Baczewski.
Jego zdaniem podwyższanie wieku emerytalnego ograniczało negatywne efekty zmian demograficznych pozwalając obniżyć koszty dla pracujących. Jeżeli wiek emerytalny ponownie obniżymy, będą musiały wzrosnąć składki na ZUS lub podatki dla pracujących, a najpewniej jedno i drugie. Przy wzroście kosztów pracy, mniejsza będzie skłonność do inwestowania, tworzenia miejsc pracy, a więc trudniej będzie znaleźć pracę. Zmniejszy się także kwota wynagrodzenia netto, czyli to ile dostaniemy na rękę.
Wysokość emerytur naliczana jest w oparciu o sumę składek opłaconych na ubezpieczenie emerytalne oraz przeciętny okres pobierania świadczenia, po przejściu na emeryturę. Przy skróconym wieku emerytalnym osoba, która zdecyduje się przejść na emeryturę, wpłaci do systemu mniej składek i przeciętnie dłużej będzie pobierać świadczenie.