Tej pierwszej bronił Antoni Kolek, dyrektor gabinetu prezesa ZUS. Kapitałowy filar zarządzany przez prywatne instytucje reprezentowała Małgorzata Rusewicz, prezes Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych.
Kto bardziej efektywny
– Wysokość przyszłych świadczeń emerytalnych jest daleka od oczekiwań Polaków – rozpoczęła potyczkę słowną o przyszłości systemu emerytalnego w Polsce Małgorzata Rusewicz. – Maksymalnie może wynieść ok. 40 proc. FUS zapowiada, że deficyt funduszu ubezpieczeń społecznych tylko w 2017 r. będzie powyżej 61 mld zł, co daje 2,9 proc. PKB, a w 2060 r. sięgnie 124 mld zł. Nie wyobrażam sobie, że w systemie emerytalnym nie będzie części kapitałowej – tłumaczyła.
Antoni Kolek stwierdził, że celem systemu emerytalnego jest zapewnienie bezpieczeństwa socjalnego wszystkim obywatelom. – Powszechność gwarantuje w głównej mierze system, który jest finansowany ze składek, które odprowadzają wszyscy ubezpieczeni. Od samych ubezpieczonych zależy, ile uzbierają na swoje przyszłe świadczenie i w jakiej wysokości je otrzymają – mówił.
Rusewicz podkreśliła, że ważne jest, w jaki sposób system w I i II filarze się uzupełnia. – Propozycja Ministerstwa Rozwoju, reforma całego systemu przekształcająca fundusze emerytalne, stawiają jako główną część systemu emerytalnego z jednej strony ZUS, ale z drugiej strony III filar, który ma wzbogacić wysokość przyszłych świadczeń – tłumaczyła. – Są tam też dodatkowe zabiegi, jak stworzenie pracowniczych programów kapitałowych, gdzie też mielibyśmy do czynienia z powszechnością. Instytucje prywatne powinny być w to wszystko włączone – dodała.
Kolek uznał, że ZUS cechuje większa efektywność niż to, co robią OFE. Rusewicz wyjaśniała, że dzisiaj koszty funkcjonowania funduszy emerytalnych są na niskim poziomie. – O efektywności zarządzania pieniędzmi w przypadku ZUS trudno mówić, ponieważ jedynym sposobem zarządzania jest wypłata środków na bieżące świadczenia – tłumaczyła.