Głównym elementem proponowanych zmian są indywidualne plany emerytalne (IPE). Wpłacane na nie pieniądze pomnażane byłyby poprzez inwestycje na rynku kapitałowym. Do IPE należeliby wszyscy pracownicy niezależnie od rodzaju umowy zawartej z pracodawcą – także ci pracujący na tzw. umowach śmieciowych. Każdy miałby jednak prawo zrezygnować z uczestnictwa.
Według rekomendacji TEP pieniądze lądujące na IPE miałyby pochodzić z dwóch źródeł: ze składki pracownika i z budżetu państwa. Składka miałaby wynieść 1 proc. dochodu netto w pierwszym roku planu i 2 proc. w latach kolejnych. Drugie tyle, ile wpłacimy (ale nie więcej niż 50 zł miesięcznie) dopłacałby nam budżet państwa.
Według projektu ekonomistów TEP instytucje prowadzące indywidualne plany emerytalne musiałyby oferować wystandaryzowane produkty certyfikowane przez Komisję Nadzoru Finansowego.
– Mogłyby to być fundusze inwestycyjne o zróżnicowanej polityce inwestycyjnej, dopasowanej do wieku i preferencji uczestników oraz tradycyjne lokaty bankowe – wskazuje Wiktor Wojciechowski, szef zespołu, który opracował projekt.
Według założeń produkty te byłyby też tanie, a opłaty pobierane przez zarządzających ściśle limitowane. – Proponujemy wprowadzenie maksymalnego poziomu prowizji za zarządzanie IPE w wysokości 0,5 proc. aktywów rocznie. W kolejnych latach, pod warunkiem zakładanego wzrostu uczestnictwa w nowym systemie, maksymalny poziom opłaty za zarządzanie powinien być stopniowo obniżany do 0,2 proc. aktywów – mówi Wiktor Wojciechowski