Koniec roku to dla wielu czas na noworoczne postanowienia. Ci, którzy przeczytaliby raport "Oszczędności motorem wzrostu i gwarancją godziwej starości", nie mieliby wątpliwości, jak powinni zacząć 2015 rok.
Eksperci Banku Światowego wyliczyli, że przeciętny Kowalski powinien do tego, co odkłada już teraz, dołożyć jeszcze dodatkowo 10 proc. swoich rocznych zarobków, aby na emeryturze mieć mniej więcej tyle, ile obecni emeryci.
Ekonomiści już od dawna ostrzegają, że emerytury dzisiejszych 30-, 40-, a nawet 50-latków będą znacznie niższe niż ich rodziców. Chodzi o stopę zastąpienia, czyli kwotę, która zastąpi pensję po przejściu na emeryturę. Jeśli stopa ta wynosi np. 60 proc., oznacza to, że osoba zarabiająca 2 tys. zł dostanie na emeryturze 1200 zł.
Szacunki pokazują, że po zmianach w systemie emerytalnym z 1999 roku stopa zastąpienia będzie bardzo niska (ok. 25-35 proc.), co spowoduje, że emerytury w nowym systemie będą nawet dwa razy mniejsze od dzisiejszych. "Obecnie pracujące osoby będą musiały dodatkowo oszczędzać 10 proc. swoich rocznych zarobków, aby zapewnić sobie stopę zastąpienia na obecnym poziomie" - przewiduje Bank Światowy.
To jednak niejedyny problem, przed jakim stoi Polska. Niska stopa oszczędności jest bowiem zagrożeniem także dla gospodarki. Podczas obchodzonej w tym roku 25. rocznicy przemian z 1989 roku wielokrotnie przywoływano statystyki pokazujące imponujący rozwój gospodarczy naszego kraju. Po 1995 roku średnioroczne tempo wzrostu wynosiło 4 proc.