Czy to już koniec polis inwestycyjnych?

Szkody wyrządzone rynkowi finansowemu przez niskiej jakości inwestycyjne produkty ubezpieczeniowe są znaczne.

Publikacja: 15.09.2014 13:24

Krzysztof Nowak, członek zarządu Mercer Polska

Krzysztof Nowak, członek zarządu Mercer Polska

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska Magda Starowieyska

Przed paroma laty organizowaliśmy konferencję. Jednym z tematów konferencji było porównanie różnych produktów inwestycyjnych. Wśród porównywanych były m.in. produkty towarzystw funduszy inwestycyjnych oraz polisy z funduszem inwestycyjnym (tzw. Ubezpieczeniowe Fundusze Inwestycyjne – UFK) oferowane przez towarzystwa ubezpieczeń na życie.

Tą część konferencji zatytułowaliśmy „mity i fakty dot. ubezpieczeń inwestycyjnych". Tytuł miał wskazywać, że wciąż nie jest łatwo ocenić jakość inwestycyjnych produktów ubezpieczeniowych, a jednocześnie, że narosło wokół nich wiele zarówno negatywnych jak i pozytywnych mitów i opinii. W efekcie staraliśmy się rzeczowo przedstawić zarówno wady jak i zalety tej grupy produktów. Niestety tych pierwszych było niemało, drugich mniej, a co nawet ważniejsze i tak silne strony produktów ubezpieczeniowych w dużej mierze zależały od skuteczności procesu negocjacji ich warunków z oferującymi je firmami ubezpieczeniowymi oraz znajomości materii przez stronę negocjującą.

Warto też dodać, że ocenialiśmy tzw. rozwiązania „grupowe", czyli produkty dedykowane pracodawcom, z zasady wyższej jakości niż oferowane inwestorom indywidualnym. Wtedy na rynku detalicznym dominowały produkty o nie najwyższej jakości. Niestety od tamtego czasu niewiele się w tym obszarze zmieniło. No może poza jednym – świadomość niskiej jakości niektórych ubezpieczeń inwestycyjnych (tak będę nazywał wszystkie rozwiązania o charakterze oszczędnościowym oferowane przez firmy ubezpieczeniowe) zaczęła być coraz bardziej powszechna.

Potwierdzają to wydarzenia ostatnich miesięcy, w tym nagłaśniane ostatnio pozwy zbiorowe składane przez rozżalonych klientów przeciwko ubezpieczycielom. Ostatnie miesiące to również pojawiające się informacje o wycofywaniu się niektórych instytucji finansowych z oferowania niektórych produktów inwestycyjno – ubezpieczeniowych – dotąd zrobiły to m.in. Getin Bank oraz Nordea. Najdalej w swoich decyzjach poszedł jednak nasz największy ubezpieczyciel – PZU Życie, który kilka tygodni temu ogłosił, że nie będzie już sprzedawał produktów, które są niedobre zarówno dla klientów, jak i samego Towarzystwa. Sytuacja ta zasługuje na szczególną uwagę, bo jest to jak dotąd jedyny przypadek wycofania się dużej instytucji finansowej ze sprzedaży wysokomarżowych produktów, które nie zawsze były trakcyjne dla klientów. To dobry przykład działania, które uwzględnia zarówno perspektywę klientów jak i samego PZU. Wiele też wskazuje, że PZU może na tej decyzji wiele zyskać (nie tylko w kategoriach wizerunkowych), szczególnie w dłuższej perspektywie.

W kontekście wszystkich tych wydarzeń oraz generalnie złej „prasy", jaką mają firmy ubezpieczeniowe, a również banki i sieci firm doradztwa finansowego sprzedające ich produkty (przypomnijmy pikietę pod jedną z nich sprzed kilku tygodni) warto się nieco bliżej przyjrzeć temu zagadnieniu. Celowo unikam słowa „problem", choć w mojej opinii szkody wyrządzone rynkowi finansowemu przez niskiej jakości inwestycyjne produkty ubezpieczeniowe są znaczne i rzeczywiście stanowią już dzisiaj problem dla całej branży finansowej. Co więcej, sądzę, że skutki tych wydarzeń będziemy odczuwać jeszcze przez wiele lat. I choć zawodowo temat ten dotyczy mnie jedynie w ograniczonym stopniu – mam kontakt z produktami „korporacyjnymi", zwyczajowo znacznie wyższej jakości niż oferowane inwestorom indywidualnym – to wielokrotnie miałem również okazję w praktyce spotykać się z wadami indywidualnych ubezpieczeń inwestycyjnych.

Podczas spotkań z pracodawcami i ich pracownikami pojawiają się bowiem wcale nie rzadko pytania o „prywatne" oszczędności, a w tym o ubezpieczenia inwestycyjne. Na większość pytań „co mam zrobić z tym ubezpieczeniem" odpowiedź zazwyczaj była krótka – sugerujemy sprawdzić warunki produktu, który Pani / Pan posiada, najlepiej poprzez wysłanie do firmy ubezpieczeniowej prośby o potwierdzenie wartości zgromadzonych środków oraz warunków ich wypłaty.

W praktyce znając wartość zgromadzonych środków i konfrontując ją z kwotą wpłaconych składek oraz sposobem w jaki były one inwestowane (pamiętajmy, że w produktach ubezpieczeniowych część składek finansuje ochronną część umowy, niestety w niektórych produktach ubezpieczeniowych nie zawsze można te dwie części od siebie oddzielić) możemy wyrobić sobie ogólny pogląd na temat efektywności i jakości produktu, w który zainwestowaliśmy oszczędności. Taka Taka analiza zazwyczaj prowadzi do postawienia sobie kolejnego pytania – czy opłaca mi się rezygnować z umowy teraz, czy być może warto jeszcze poczekać i nadal opłacać miesięczne składki? Odpowiedź na tak postawione pytanie nie jest łatwa z uwagi na opłaty likwidacyjne a czasami jeszcze inne koszty, które obciążą wypłacane środki, ale często rozwiązanie umowy, nawet przy akceptacji strat okazuje się jedyną logiczną decyzją.

No i teraz czas na postawienie kilku pytań – z pewnością podobne przychodzą do głowy tym, którzy w praktyce zetknęli się z opisanymi powyżej problemami:

1. Po pierwsze jak to się stało, że zainwestowałem swoje pieniądze w tak nieefektywny produkt? Czy popełniłem błąd, a może nie otrzymałem wszystkich informacji, w tym o kosztach, ryzyku inwestycyjnym, potencjalnym dochodzie, warunkach wypłaty?

2. Po drugie jak to możliwe, ze w ten sam sposób postąpiły setki tysięcy Polaków, co więcej wciąż wielu inwestuje swoje pieniądze w ten sposób? Wszyscy się pomyliliśmy? A może wszyscy zostaliśmy wprowadzeni w błąd?

3. Po trzecie, czy podmioty oferujące te produkty, czyli firmy ubezpieczeniowe, banki i doradcy finansowi były świadome, że oferują rozwiązania o niskiej jakości, małej przejrzystości i niewielkim potencjale zysków? Czy robiły to celowo, a może i one również nie były w stanie tego sprawdzić?

4. No i w końcu po czwarte, jaka jest w tym całym procesie rola Państwa? Czy powinienem oczekiwać, że Państwo i jego instytucje, w rodzaju Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, Komisji Nadzoru Finansowego, czy Rzecznika Ubezpieczonych będą chronić konsumentów przed tego typu sytuacjami?

Najprostsza wydaje się być odpowiedź na pytanie trzecie. Podmioty oferujące takie produkty chciały na nich zarobić, kierowały się interesem swoich właścicieli i były zobligowane do działania wyłącznie w ich interesie. Starały się maksymalizować swoje krótkoterminowe korzyści nie myśląc o ich skutkach w dłuższej perspektywie.

Trudno jest inaczej wytłumaczyć sytuację, w której oferuje się na rynku produkt, który wcześniej, czy później wywoła rozczarowanie nabywców, a być może również pociągnie za sobą spory sądowe i obowiązek wypłat odszkodowań, czy zwrotu zainwestowanych środków. Wydaje się, że wiele instytucji finansowych właśnie w ten sposób wydaje się działać. Taki sposób postępowania wytłumaczyć można chyba jedynie w jeden sposób – produkty takie pozwalały w stosunkowo szybkim czasie wygenerować odpowiednio wysokie przychody. Natomiast negatywne konsekwencje pojawiły się stosunkowo później, w efekcie osoby, które podejmowały decyzje dot. oferowania takich produktów często nie odpowiadały już później za konsekwencje swoich działań.

Jest też i inne, może nawet prostsze wyjaśnienie, które poniekąd stanowi odpowiedź na pytania nr 1 i 2 z listy powyżej. Otóż produkty, o których mówimy bywają skomplikowane, a dodatkowo (co niezwykle ważne) zawierają szereg indywidualnie konstruowanych warunków. Co to oznacza w praktyce? Najprościej przedstawić to możemy na przykładzie różnic pomiędzy inwestycyjnymi produktami ubezpieczeniowymi. W praktyce do tej grupy zaliczamy: poliso-lokaty, polisy na życie z funduszem inwestycyjnym, polisy na życie i dożycie, a w końcu również tzw. produkty strukturyzowane. Jak łatwo się zorientować, niezwykle często nie dostrzegamy różnic pomiędzy nimi, ogólnie nazywając je ubezpieczeniami inwestycyjnymi. A przecież każdy z tych produktów jest inny, ma inny cel, przeznaczenie i warunki. Wrzucanie ich do „jednego worka" i przypisywanie takich samych cech jest błędem, często prowadzącym do podejmowania decyzji skutkujących stratą, czy rozczarowaniem. Wniosek? Aby inwestować w takie produkty musimy je najpierw zrozumieć. Niestety nawet jak spełniony zostanie warunek nr 2 (zapewniony nam zostanie dostęp do informacji), to nie zawsze będziemy w stanie spełnić warunek nr 1 (zrozumienie produktu). W tym miejscu warto sobie przypomnieć słowa jednej z legend Wall Street, Warrena Buffetta, który podczas ostatniej hossy giełdowej w Stanach Zjednoczonych, jako jeden z nielicznych „znaczących" inwestorów nie kupował instrumentów służących do finansowania kredytów hipotecznych (w tym tzw. ABS, instrumentów finansowych zabezpieczonych aktywami oraz MBS, instrumentów zabezpieczonych kredytami hipotecznymi). Dlaczego? Powód był prosty i często wprost deklarowany przez Buffetta. On ich po prostu nie rozumiał i uważał, że zostały stworzone przez „szaleńców". Przekładając tą opinię na przykład produktów ubezpieczeniowych możemy powiedzieć, że jeżeli nie rozumiesz produktu lub nie otrzymałeś kompletu informacji, o które prosiłeś nie inwestuj w niego. Jednym z najprostszych testów może być sformułowanie kilku pytań na piśmie i otrzymanie odpowiedzi również w tej formie. Jeżeli je dostaniemy – ok, analizujmy produkt dalej, jeżeli natomiast agent, czy doradca nie chce tego zrobić to znak, że prawdopodobnie produkt może zawierać niekorzystne dla nas rozwiązania.

Na koniec pozostawiłem pytanie o rolę Państwa i jego organów. Wielokrotnie słyszeliśmy, że rząd nie jest w stanie zakazać oferowania jakiś produktów, o ile nie łamią one powszechnie obowiązującego prawa. Na pierwszy rzut oka taki argument brzmi sensownie. Niestety w oczywisty sposób obniża rangę prawa i stanowionych przez nie gwarancji. Otóż nie wyobrażam sobie, aby prawodawca (sejm) działał na tyle skutecznie, że natychmiast po wykryciu luki w prawie wprowadzał w życie odpowiednie przepisy, które zabezpieczą interesy inwestorów. W konkurencji z biznesem ustawodawca ma niewielkie szanse. To zasada znana wszędzie i powszechnie akceptowana. No i jest jeszcze druga kwestia – czy naprawdę chcemy, aby prawo regulowało w szczegółach sposób funkcjonowania instytucji finansowych, w tym warunki oferowanych przez nie produktów. Do tych którzy odpowiedzą na takie pytanie twierdząco (ja do nich nie należę) kieruję pytanie pomocnicze – to jak w takim razie powinna wyglądać ustawa prawo bankowe, albo ustawa o działalności ubezpieczeniowej. Ile stron powinien liczyć każdy z tych dokumentów? To co w takim razie z tym problemem zrobić? Wśród wielu odpowiedzi jedna wydaje mi się bardzo logiczna. A może powinniśmy istotnie przedefiniować rolę niektórych organów państwa, tych mających na celu ochronę praw konsumentów, klientów, inwestorów. Oznaczałoby to w praktyce umożliwienie im wpływu na kształt produktów. W swoich decyzjach urzędy te kierować się powinny dobrem „wyższym", jakim jest interes klienta, inwestora, itd. Oczywiście taka zmiana relacji na rynku finansowym oznaczałaby szok dla wielu podmiotów, niosłaby za sobą również szereg nowych zagrożeń i ryzyk. Ale jak zawsze w praktyce oznaczałaby wybór pomiędzy kontynuowaniem obecnego modelu (chyba jednak mało efektywnego), a zmianą, która choć ryzykowna, mogłaby pozytywnie wpłynąć na rynek.

Przed paroma laty organizowaliśmy konferencję. Jednym z tematów konferencji było porównanie różnych produktów inwestycyjnych. Wśród porównywanych były m.in. produkty towarzystw funduszy inwestycyjnych oraz polisy z funduszem inwestycyjnym (tzw. Ubezpieczeniowe Fundusze Inwestycyjne – UFK) oferowane przez towarzystwa ubezpieczeń na życie.

Tą część konferencji zatytułowaliśmy „mity i fakty dot. ubezpieczeń inwestycyjnych". Tytuł miał wskazywać, że wciąż nie jest łatwo ocenić jakość inwestycyjnych produktów ubezpieczeniowych, a jednocześnie, że narosło wokół nich wiele zarówno negatywnych jak i pozytywnych mitów i opinii. W efekcie staraliśmy się rzeczowo przedstawić zarówno wady jak i zalety tej grupy produktów. Niestety tych pierwszych było niemało, drugich mniej, a co nawet ważniejsze i tak silne strony produktów ubezpieczeniowych w dużej mierze zależały od skuteczności procesu negocjacji ich warunków z oferującymi je firmami ubezpieczeniowymi oraz znajomości materii przez stronę negocjującą.

Pozostało 92% artykułu
Materiał Partnera
Zainwestuj w przyszłość – bez podatku
Materiał Partnera
Tak możesz zadbać o swoją przyszłość
Emerytura
Wypłata pieniędzy z PPK po 2 latach oszczędzania. Ile zwrotu dostaniemy
Emerytura
Autozapis PPK 2023. Rezygnacja to dobry pomysł? Eksperci odpowiadają
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Emerytura
Emeryci ograniczają wydatki. Mają jednak problemy z długami