Polski Związek Emerytów, Rencistów i Inwalidów w liście do Władysława Kosiniaka – Kamysza, ministra pracy sprzeciwia się pomysłowi zamieniania waloryzacji procentowej na kwotową. Zdaniem zarządu tej organizacji argumenty jakie stosują politycy (w tym minister pracy), iż w ten sposób wzrosną najniższe świadczenia, zmniejszy się dysproporcja pomiędzy dochodami emerytów i rencistów, a pieniądze przeznaczone na waloryzację będą podzielone bardziej sprawiedliwie, są przejawem hipokryzji „ to emeryci mają sfinansować podwyżki najniższych świadczeń kosztem własnych emerytur. A rząd będzie miał czyste sumienie, że załatwił sprawę. Jest to w najwyższym stopniu niesprawiedliwe i nie rozwiązuje kwestii najniższych świadczeń. Nie ma zgody na takie działania, na dzielenie emerytów, na odbieranie jednym, aby dać drugim " – napisano w liście.
Organizacja zgadza się z opinią, że najniższe świadczenia są „żenująco niskie". Ale wzrosnąć powinny ( do 1200 zł) nie przez zmianę sposobu waloryzacji, a podniesienie ich z pieniędzy budżetowych. Związek przypomina, że proponował zmiany w systemie podatkowym, tak by daniny nie były odprowadzane od minimalnych świadczeń.
„Ciągłe próby majstrowania przy waloryzacji sprawiają, że emeryci żyją w niepewności. Mają poczucie, że władza może odebrać im nawet te skromne kwoty".
Zarząd związku zwraca uwagę na frustrację starszego pokolenia, które słyszy, że budżetu nie stać na podniesienie najniższych świadczeń, ale też dowiaduje się, że politycy rozrzutnie korzystają z przywilejów władzy.
Waloryzację kwotową chce wprowadzić PSL. Ma służyć (tak argumentują to politycy) zmniejszaniu dysproporcji pomiędzy dochodami emerytów i rencistów. Rząd już raz przeprowadził waloryzację kwotową w 2012 roku, podniósł świadczenia o 71 zł. Osoby z najniższymi świadczeniami dostały podwyżkę dwa razy wyższą niż wynikało to z mechanizmu procentowego, ale 40 proc. emerytów – niższą.