Według ostatniego raportu na temat rządowego programu pracowniczych emerytur ich uczestnicy nie ufają funduszom emerytalnym a proces inwestowania kojarzą z hazardem w kasynie. Rząd zarzuca branży, że nie wzięła pod uwagę obaw konsumentów po wprowadzeniu auto-enrolment (automatycznego zapisywania nowo przyjętych osób do pracowniczych programów emerytalnych).

Obsługujący pracownicze programy emerytalne National Employment Savings Trust stwierdził, że konsumenci chcieliby, aby ich emerytury były bezpieczne i niezawodne. W ich oczach branża emerytalna wygląda jednak, jako zdeprawowana i nieudolna. Jedną z przyczyn takiego obrazu był kryzys finansowy, który uświadomił ludziom, że ich pieniądze mogą przepaść.

Branża zamiast wziąć pod uwagę obawy konsumentów, domaga się od nich, aby robili więcej w celu zrozumienia jak działa system emerytalny. -Auto-enrolment to wspaniała rzecz. Daje ludziom na rynku masowym możliwości, których wcześniej nie mieli. Musimy jednak coś zrobić z tymi bardzo negatywnymi konotacjami. To jest duże wyzwanie. Trzeba zacząć od zrozumienia ludzkich obaw przez branżę, a nie tylko krzyczeć coraz głośniej, że eksperci się znają na rzeczy – mówi Paul Todd, szef polityki inwestycyjnej w Nest.

Od wprowadzenia auto-enrolment w 2012 roku, tylko 1 na 10 osób zrezygnowała z udziału w programie. Wskaźnik udziału jest znacznie większy niż przewidywano. Na razie tylko najwięksi pracodawcy biorą udział w programie, jednak rząd chce zaangażować również mniejsze podmioty. Największą obawą ludzi są krótkoterminowe straty. Martwią się, że powtórzy się kryzys finansowy i nie przekonują ich nawet wykresy pokazujące, że giełda w dłuższej perspektywie przewyższa konta oszczędnościowe.

Todd tłumaczy, że nie wystarczy samo tłumaczenie konsumentom jak działa rynek. To może tylko jeszcze bardziej zmartwić ludzi. Według niego potrzebne są dobre, stabilne produkty, których posiadacze czuliby się pewnie.