Jednym z elementów przeforsowanych przez rząd zmian w systemie emerytalnym jest tak zwany mechanizm suwaka bezpieczeństwa. Polega on m.in. na tym, że na dziesięć lat przed osiągnięciem wieku emerytalnego przez daną osobę fundusze będą musiały stopniowo przekazywać jej środki do ZUS. Szacuje się, że rocznie tym sposobem z OFE będzie znikać około 4 mld zł.
W imię bezpieczeństwa
Wprowadzenie takiego rozwiązania uzasadniano tym, że zwiększy ono bezpieczeństwa przyszłych świadczeń emerytalnych. Tłumaczono, że ponieważ kapitał emerytalny gromadzony w otwartych funduszach jest inwestowany na rynku kapitałowym, jest narażony na ryzyko dużych zmian wartości w zależności od tego, co się dzieje np. na giełdzie. Jeśli kursy akcji spadają, OFE też mogą notować straty.
O ile osoba młoda może sobie na takie ryzyko pozwolić, ponieważ ma jeszcze sporo czasu, by ewentualne straty z inwestycji zostały odrobione, o tyle człowiek zbliżający się do emerytury powinien mieć pewność, że jego środki nie zostaną uszczuplone z powodu spadków na giełdzie.
Podobną strategię stosują np. fundusze inwestycyjne. Najczęściej osoby samodzielnie odkładające na starość, zbliżając się do wieku emerytalnego zamieniają agresywne fundusze akcyjne na fundusze obligacji czy np. stabilnego wzrostu.
Idea słuszna
Jednak dla dobra klienta takie ruchy powinny odbywać się z uwzględnieniem sytuacji rynkowej. Przeniesienie aktywów z funduszu akcji do funduszu obligacji wtedy, gdy wartość jednostek tego pierwszego jest niska, bo na giełdzie od dłuższego czasu indeksy spadają, jest niekorzystne. Bo strata, która do tej pory była potencjalną, staje się rzeczywistą.