Niezależnie od tego czy mój cel emerytalny to 3,000 zł czy 50,000 zł miesięcznie, w gruncie rzeczy chodzi o to abym mógł otrzymywać w przyszłości dochód ze zgromadzonego przez lata kapitału.
Aby mądrze doprowadzić do tego celu bądź go utrzymać potrzebna jest edukacja finansowa ludzi. To jest klucz do sukcesu. Emerytura to przecież bycie rentierem czyli czerpanie dochodów z kapitału. Należy zatem dobrze zrozumieć na czym polega wartość kapitału. Jeżeli nawet dzisiaj mam wystarczająco środków aby przejść na emeryturę i czerpać z tego kapitału swoje 3,000 zł lub 50,000 zł – podlegam tym samym regułom rynkowym. Mogę przejadać kapitał, mogę podejmować zbyt ryzykowne transakcje, mogę nie zabezpieczyć się przed inflacją. To dotyczy też bardzo majętnych osób. Keynes powiedział kiedyś, że inflacja jest tak niebezpiecznym zjawiskiem, że potrafi gigantycznie zniszczyć wartość nabywczą pieniądza i jedna osoba na milion zorientuje się o tym przed faktem. Reszta już niestety jak będzie po wszystkim. Co jeśli ktoś nie wierzy i jest przekonany, że kwestia cichego zabójcy pieniądza, jakim jest inflacja go nie dotyczy? To proszę się przyjrzeć swojemu milionowi USD w banku na depozycie w ciągu ostatnich pięciu lat. Ten milion biorąc pod uwagę naliczone odsetki ale i tylko inflację w USA za ostatnie 5 lat jest realnie wart mniej o kilka procent. Ale to jest wariant optymistyczny. Za ten milion USD, nawet jeśli dziś z uwzględnieniem odsetek to byłoby już 1,1 mln USD; możemy sobie kupić 75-90 proc. mieszkania upatrzonego w 2009 roku w USA lub 50 proc. wartości przedsiębiorstwa, które moglibyśmy kupić w 2009 roku (licząc średni wzrost indeksu giełdowego). Już teraz straciliśmy realnie na naszym milionie od kilku do małych kilkudziesięciu procent. To samo pewnie zacznie się dziać z PLN w najbliższej perspektywie (częściowo już się stało choć nie w takim stopniu). A przecież oszczędzając na przyszłą emeryturę lub będąc już na emeryturze mamy horyzont inwestycyjny kilkudziesięcioletni.
Ostatnie działania mające na celu zabranie polskim obywatelom ich oszczędności w OFE (nie wchodząc w prawne aspekty, to były ICH oszczędności) spowodowały liczne dyskusje na temat przyszłych emerytur, sposobów oszczędzania na emeryturę. Na dodatek analizowane są dramatyczne prognozy demograficzne, które wskazują na to, że nie ma co liczyć na emeryturę „państwową" za kilkadziesiąt lat. Bez gruntownej, od podstaw, nieszablonowej edukacji finansowej począwszy od najmłodszych lat wszelkie rozmowy na temat sposobów oszczędzania mają sens ale niewielką skuteczność. To jest tak jakbyśmy 7-mio latkom chcieli wytłumaczyć sytuację polityczną na bliskim wschodzie.
Czy wiele osób zdawało sobie sprawę ze spadku wartości nabywczej ich USD jak w przykładzie powyżej? Jak mogli sobie zdawać z tego sprawę skoro albo zajęci są pracą albo prowadzeniem biznesu. Trudno oczekiwać, że będą poświęcać dużo czasu na rzeczy, które często po prostu ich nie interesują. Edukacja finansowa musi polegać na przekazywaniu powszechnie zdrowej, rozsądnej wiedzy finansowej w sposób zrozumiały dla większości. Musi mówić o wpływie dywidend na sukces inwestycyjny, destrukcyjny wpływ kosztów na efekt finalny naszego oszczędzania (co jest błędem popełnianym dzisiaj w 90 proc. przypadków), wpływ inflacji na realną wartość kapitału i w końcu musi pokazywać różnicę między ekscytacją nad stopami zwrotu z kapitału w danym roku, a przepływami finansowymi z kapitału w dłuższej perspektywie. W gruncie rzeczy chodzi o przepływy finansowe. Powszechna edukacja finansowa, począwszy od lat szkolnych, przyniosłaby zbawienne skutki w dłuższym terminie dla nas wszystkich bo kształtuje świadomość według zdrowego rozsądku, pewnej odwagi w ryzyku ale sensownym. Przede wszystkim jednak większa świadomość finansowa sprawi, że trudniej będzie sprzedać słabe produkty inwestycyjne, a zatem zwiększy konkurencję na rynku finansowym i podniesie jej jakość, a co za tym idzie, zwiększa zyski. To wszystko ma znaczenie dla tych, którzy chcą budować bądź utrzymać realną wartość swojego kapitału podczas okresu emerytury.
Dla obecnie posiadających już duży kapitał finansowy, pozostaje praca własna w kwestii swojej edukacji, żeby nie znaleźć się w tej grupie o której pisze Pan Keynes czyli tracących realnie na wartości swojego kapitału. W dzisiejszych czasach, bezprecedensowego w historii, druku pieniądza, to stwierdzenie jest szczególnie aktualne.