Po zabraniu otwartym funduszom emerytalnym ponad połowy aktywów, część z nich zostało z tak małymi aktywami, że zarządzanie nimi może się okazać nieopłacalne. Wśród powszechnych towarzystw emerytalnych coraz częściej pojawiają się opinie, że najmniejsze OFE będą musiały się łączyć.
Mniejszy zarobek PTE
Do końca stycznia każde PTE pobierało od wpływających do funduszy emerytalnych składek prowizję w wysokości maksymalnie 3,5 proc., która po wejściu ustawy emerytalnej w życie została obcięta o połowę do limitu 1,75 proc. Jednak głównym źródłem dochodu zarządzających funduszami PTE była opłata za zarządzanie, której wysokość zależy od wielkości funduszu.
Przy aktywach do 8 mld zł wynosi miesięcznie 0,045 proc. wartości netto zgromadzonych w OFE środków. Jeśli w portfelu OFE było 8-20 mld zł zarządzający nim PTE co miesiąc dostaje 3,6 mln zł oraz 0,04 proc. nadwyżki ponad 8 mld zł. Obracając aktywami 20-35 mld zł, PTE otrzymuje miesięcznie 8,4 mln zł plus 0,032 proc. nadwyżki ponad 20 mld zł. Jeśli aktywa OFE wynoszą 25-45 mld zł wynagrodzenie PTE to 13,2 mln zł i 0,023 proc. nadwyżki ponad 35 mld zł. Fundusz z aktywami ponad 45 mld zł otrzymuje ryczałtową zapłatę w wysokości 15,5 mln zł miesięcznie.
Dla przykładu największy pod względem aktywów ING otrzymywał za zarządzanie przed cięciem ryczałtową kwotę 15,5 mln zł miesięcznie - wówczas jego środki wynosiły ponad 70 mld zł. Jednak po zagarnięciu ponad połowy jego aktywów jego portfel zmniejszył się do 35,6 mld zł, a tym samym wynagrodzenie spadło do około 13,2 mln zł, a więc o niecałe 15 proc.
Gorzej wygląda sytuacja tych mniejszych. Dla przykładu PTE Warta dostawała z tytułu zarządzania około 1,8 mln zł miesięcznie obracając ponad 4 mld zł. Teraz te aktywa wynoszą 2 mld zł, a wynagrodzenie spadło do około 900 tys. zł, czyli o połowę. Należy przy tym zaznaczyć, że koszty operacyjne funduszy przecież nie zmalały.