Rz: Na temat zamachu na OFE powiedziano już bardzo dużo. Ale dyskusja tocząca się wokół tych zmian nie była merytoryczna.
Dyskusja publiczna była skrajnie niemerytoryczna. Pojawiło się w niej sporo niekompetencji. Setki miliardów złotych oszczędności emerytalnych „do zagospodarowania" ograniczyły racjonalne myślenie, a w niektórych przypadkach także zwykłą przyzwoitość. Przyznam, że jestem załamany poziomem tej dyskusji, a przede wszystkim jej skutkami. Ludzie stracili zaufanie do instytucji jaką jest powszechny system emerytalny. Została zburzona wiarygodność zarówno towarzystw emerytalnych jak i ZUS. To największa szkoda jaka została zrobiona w ostatnich miesiącach w Polsce. Zresztą wcześniej, podczas pierwszej rundy tej dyskusji 2 lata temu, to dość podobnie przebiegało. Wszystko podporządkowane pomysłowi zmniejszenia na papierze parametrów budżetowych, tych które są niekorzystne czyli długu i deficytu. Destabilizuje się instytucje publiczne w imię krótkookresowych celów. Nie twierdzę, że te cele nie są ważne. Tylko można było to zrobić inaczej. To co zostało zrobione zostało zrobione z powodów czysto księgowych i efekt jest wyłącznie na papierze. W gospodarce realnej niczego to nie zmieniło. Natomiast w ludzkiej świadomości zmieniło bardzo wiele. I ta dewastacja percepcji systemu emerytalnego jest to największa szkoda jaka została ostatnio w Polsce wyrządzona przez dyskusję publiczną w postrzeganiu systemu emerytalnego.
Da się to podważone zaufanie ludzi do państwa jakoś odbudować?
To będzie bardzo trudne. Dla doraźnych celów, nie związanych z systemem emerytalnym, dokonuje się działań, które temu systemowi zdecydowania nie służą, i które potem trzeba będzie jakoś odbudowywać. Szkoda straconego czasu. A można było to wszystko przeprowadzić merytorycznie i na spokojnie, można było nawet rządowi trochę pomóc w tym, żeby to zrobił w cywilizowany sposób. Jednak rząd nie oczekiwał pomocy. Nie chciał solidnej i rzetelnej debaty. Po prostu robimy przeksięgowanie, zmieniamy pewne pozycje budżetowe i do widzenia. Nie dyskutujemy. Trzeba przyznać, że przesunięcie środków z jednego konta na drugie konto tak naprawdę nie burzy systemu z punktu widzenia ubezpieczonego. Nie miałbym z tym problemu gdyby nie retoryka, która była za tym wszystkim. Nieprawdziwa, oparta na chęci szybkiego przekonania ludzi do tego, że jak oni sobie te pieniądze przesuną na drugie konta to będzie dla nich tylko lepiej. To nie jest prawdą.
Tworząc ten system, można było chyba przewidzieć, że pojawi się kiedyś wśród polityków pokusa, aby sięgnąć po pieniądze gromadzone w OFE?