Ponad 150 miliardów złotych naszych oszczędności zdeponowanych w stworzonym ?i firmowanym przez państwo systemie emerytalnym zostanie w karygodny sposób przez to samo państwo zagrabionych. Dziś o godzinie 14 zostaną umorzone obligacje skarbowe, w które zainwestowano oszczędności przyszłych emerytów.
Tym samym zerwane zostaje porozumienie, które kiedyś obywatele zawarli ze swoim państwem. Złamana zostaje społeczna umowa. Tymczasem to na zaufaniu obywateli oparty jest cały aparat państwowy. Godzimy się płacić podatki, wierząc, że w zimie ulice zostaną odśnieżone, a gdy zachorujemy, zostaniemy otoczeni opieką. Zgodziliśmy się kiedyś także, by nie przejadać natychmiast całości naszych składek płynących do systemu emerytalnego, widząc zagrożenia wynikające z malejącej liczby urodzeń i wydłużającego się życia emerytów.
Przez 14 lat udało nam się wpłacić do funduszy blisko 200 mld zł. Te pieniądze zostały wpompowane w naszą gospodarkę, stając się ważnym bodźcem ekonomicznego sukcesu Polski. Rynek odwdzięczył się za to z nawiązką, dzięki czemu pieniądze w OFE zwiększyły się o połowę, sięgając 300 mld zł. Niestety, ten łakomy kąsek już od jakiegoś czasu nie pozwalał spać spokojnie politykom. Pokusa okazała się zbyt silna.
Co ważne, rządowi konfiskującemu pieniądze przyszłych emerytów wyraźnie nie chodzi o te kilka czy kilkanaście miliardów złotych składek, które są co roku odkładane, a nie natychmiast przejadane. Ten problem można byłoby zlikwidować, zmniejszając, bądź zawieszając, składkę, co już raz zrobiono. Władze postanowiły jednak rozmontować cały system i zabrać z niego połowę zebranych pieniędzy. Tym samym stworzono karykaturę bezpiecznych instytucji emerytalnych. W tej sytuacji naturalna staje się nieodległa perspektywa całkowitej likwidacji tego systemu.
Powodem tych desperackich ruchów państwa jest oczywiście zły stan finansów publicznych. W sytuacji gdy rząd toleruje istnienie różnych kosztownych przywilejów, rzeczywiście zaczyna brakować pieniędzy na jakże niezbędne odkładanie na przyszłość. Tak więc za obecny brak reform zapłacą przyszli emeryci, bo w przyszłości ZUS-u nie będzie stać na wypłatę im świadczeń w wysokości adekwatnej do wpłaconych przez nich składek.