Chcesz zarabiać więcej bez żadnego wysiłku? Tylko głupi by odmówił. Ale jest to możliwe jedynie wtedy, gdy podpiszesz zlecenie lub umowę o dzieło. Na umowie o pracę zarobisz o 30 proc. mniej, bo ZUS musi zabrać swoją działkę na emerytury. Pozostaje pytanie, kto te świadczenia zobaczy? OFE w rozsypce, ZUS ledwo dyszy. No i kto dożyje do 67. urodzin? A tyle trzeba mieć po podniesieniu wieku emerytalnego przez rząd... ?Tak coraz częściej wyglądają rozmowy kwalifikacyjne nowych pracowników.

Patrząc na wyliczenia, trudno się dziwić, że kandydata do pracy nie trzeba namawiać na zlecenie czy dzieło. Z 2 tys. zł wynagrodzenia na etacie, ZUS i urząd skarbowy zabierają 540 zł. Kolejne 400 zł dokłada pracodawca. W finale taka umowa kosztuje przedsiębiorcę 2,4 tys., ale pracownik dostaje z tego 1460 zł do ręki. Gdy podpisze umowę o dzieło, po potrąceniu podatku dostanie do ręki 1820 zł, a pracodawca nie musi dokładać do tej umowy dodatkowych 400 zł. Daje to miesięczny zysk w wysokości 760 zł dla obu stron. Podobne wyniki można osiągnąć, rozbijając 2 tys. wynagrodzenia na dwie umowy-zlecenia. Pierwsza – na 50 zł, od której płacone są pełne składki ZUS. I druga – na 1950 zł, od której trzeba zapłacić tylko podatek i składkę na NFZ. Zleceniobiorca z obu tych umów otrzyma około 1680 zł na rękę. To ciągle o 220 zł więcej niż na etacie. ?Jest więc czym kusić.

Przypomina to stare przysłowie: nie trzeba kupować browaru, aby napić się piwa. Zamiast zatrudniać na etatach i płacić niemałe składki ZUS, lepiej wybrać umowę o dzieło czy zlecenie.

Ale ZUS nie zna się na starych przysłowiach i regularnie nakłada obowiązek zapłaty zaległych składek na przedsiębiorców nadużywających kontraktów. Często kwoty do zapłaty idą w miliony złotych.

By ułatwić sobie zadanie, rząd proponuje wszystkim kupienie browaru. Bez względu na to, czy lubią pić piwo czy też nie.