Tu mamy całą serię nieporozumień. Z ekonomicznego punktu widzenia składka trafiająca do ZUS i OFE to oczywiście nie to samo. Jedna jest wydawana, druga – inwestowana. Oszczędności są konsumpcją odłożoną w czasie, ale mogą tę konsumpcję zmniejszyć lub zwiększyć. Kwestia własności środków zgromadzonych w OFE jest przez Radę traktowana jako oczywista. To danina publiczno-prawna, czyli element sektora publicznego. Ale zdaniem wielu prawników to nieprawda. Przyjęta w 1997 r. dla OFE forma osoby prawnej oraz nowelizacja ustawy o finansach publicznych z 27 sierpnia 2009 r. (obowiązująca od 1 stycznia 2010 r.) precyzują: środki publiczne to wyłącznie składki emerytalne przekazywane do ZUS. Przesądza to o prywatno-prawnym charakterze aktywów OFE. A to prowadzi nas już prostą drogą do podejrzenia nacjonalizacji aktywów OFE. Spór ten rozstrzygnąć może Trybunał Konstytucyjny. Z pewnością nie Rada Gospodarcza.
6.
Bezpieczeństwo zobowiązań państwa zarówno w ZUS, jak i w OFE, zależy od ogólnego stanu finansów publicznych, dlatego szczególnie ważna jest ich dobra kondycja w długim okresie. Zarówno środki zgromadzone w OFE, jak i w ZUS mają zabezpieczenie. W OFE są to zgromadzone aktywa finansowe, a w ZUS zabezpieczeniem kapitału jest cały strumień przyszłych wpłat składek od pracujących. Wprowadzenie zasady, że indeksacja środków zgromadzonych w I filarze nie może być niższa od inflacji oraz indeksacja nowo utworzonych subkont nominalnym PKB utrudnia jednak bilansowanie się przyszłych wpłat i przyszłych zobowiązań w ZUS.
Ten punkt jest zaskakująco prawdziwy. Po pierwsze – mówi o zgromadzonych w OFE aktywach, a nie obietnicach; po drugie – stwierdza, że zabezpieczeniem kapitału w ZUS jest strumień przyszłych wpłat składek od pracujących, czyli obietnica. I to czcza obietnica. A to dlatego, że ten strumień przy obowiązujących zasadach waloryzacji (patrz pkt. 2) nie wystarczy na pokrycie zobowiązań. Ten problem Rada ujmuje delikatnie, stwierdzając, że takie zbilansowanie może być „utrudnione" przez zasady indeksacji, daleko odbiegające od pierwotnych założeń. Taka indeksacja pogłębia niezbilansowanie I filara.
7.
Odprowadzanie części składki do OFE oznacza decyzję, że zobowiązanie państwa wobec emeryta w zakresie tej części zależy od rzeczywistych zysków, jakie przynosi zainwestowanie tych środków w gospodarce. Środki te mogą, przy dobrym inwestowaniu, przynieść dochód wyższy od tego, który wyliczany jest na podstawie indeksacji środków na koncie i subkoncie w ZUS. Jednak takie inwestowanie wiąże się również z ryzykiem straty. Logika mówi, że przekazanie środków do OFE powinno być dobrowolną decyzją tych obywateli, którzy uważają, że chcą ponieść takie ryzyko, mając nadzieję na wyższe zyski. Dobrowolność będzie dotyczyła tylko niewielkiej części całości składki, tzn. przyszła emerytura w stosunkowo niewielkiej części będzie wystawiona na to ryzyko. Ale jednocześnie warto podkreślić, że skala uzależnienia przyszłej emerytury od części kapitałowej (dla tych, którzy wybiorą OFE) będzie dokładnie taka sama jak przy wprowadzaniu systemu. Każdy ubezpieczony powinien otrzymywać informację na temat swojej przyszłej emerytury nie oddzielnie z ZUS i OFE, ale łączne podsumowanie wynikające z trzech czynników – I filar ZUS, subkonto ZUS i OFE.
Tu Rada próbuje usprawiedliwić „wolny wybór" między OFE a ZUS, posługując się kategorią oceny ryzyka. Problem polega na tym, że uczynienie z OFE funduszy inwestycyjnych wysokiego ryzyka i „zintegrowany" system szacowania przyszłej emerytury (jedna informacja o stanie konta i subkont w ZUS oraz OFE) nie zapobiegnie próbom likwidacji akcyjnej części portfela OFE w przypadku cyklicznej flauty na giełdzie. Tego akurat możemy być pewni.
8.
W ramach reformy emerytalnej państwo zobowiązało się uzupełnić w kasie ZUS tę kwotę, która zostanie przekazana do zainwestowania przez OFE. W tym celu zaciąga dług, sprzedając na rynku obligacje. Zakup przez OFE tych samych obligacji na rynku jest rozwiązaniem mało sensownym, (kosztownym dla państwa – OFE jako pośrednik w błędnym kole, a z punktu widzenia portfela emeryta nic się nie zmienia), bo nie tworzy nadziei na dodatkowe zyski dla emeryta z tytułu zainwestowania jego pieniędzy w gospodarce. Jednocześnie Eurostat działanie takie zalicza w całości do wzrostu długu publicznego. Powoduje to, że z jednej strony przyszli emeryci realnie nic na nim nie zyskują, z drugiej zaś operacja przekazywania środków do OFE wiąże się z ogromnym ciężarem dla finansów publicznych – tak zdefiniowanych, jak to robi się w traktacie UE (wg tzw. zasad ESA95). Warto przypomnieć, że zgodnie z traktatem UE przekroczenie kwoty zadłużenia w wysokości 60 proc. PKB, niezależnie od tego, czy wynikające z rzeczywistego deficytu, czy też z „księgowego" deficytu doliczanego w przypadku przeprowadzenia takiej reformy emerytalnej jak w Polsce (z powodu kwot przekazywanych do OFE), może grozić sankcjami ze strony UE. Nowa unijna metodologia liczenia deficytu i długu (ESA2010) zmienia zasady traktowania zobowiązań emerytalnych. Oznacza to, że wpływ środków przekazanych przez OFE do ZUS nie wpływałby na zmniejszenie deficytu. Jednak: