Rząd Donalda Tuska ujawnił plany ograniczenia funkcjonowania prywatnych kont emerytalnych, co ma być sposobem na utrzymanie nominalnego długu Polski pod kontrolą.
Ustawa, którą rząd przedstawił w ubiegłym tygodniu, nie zdoła zapobiec kryzysowi zadłużenia w przyszłości, za to uderzy w przyszłych emerytów i finanse publiczne.
Stopniowa likwidacja
Polska przyjęła częściowo finansowany publicznie system emerytalny w 1999 r. W ramach tego systemu, nieco ponad jedną trzecią składek na ubezpieczenie socjalne pracowników, czyli 7,3 proc. wynagrodzenia, zaczęto kierować na osobiste rachunki inwestycyjne, a nie, jak dawniej, do kasy państwowej.
Według początkowego pomysłu niedobór w starym systemie świadczeń miał być finansowany z prywatyzacji majątku państwowego. Dzięki takiemu rozwiązaniu po pewnym czasie zobowiązania państwa z tytułu świadczeń emerytalnych powinny się zmniejszać, ponieważ więcej osób otrzymywałoby większą część emerytury ze swojego konta osobistego. Taki był w każdym razie plan. W 2010 roku rząd obciął jednak sumę trafiającą do prywatnych kont o ponad 60 proc., do 2,8 proc. wynagrodzenia.
Pozbawiwszy w ten sposób system prywatnych kont emerytalnych większości jego dochodów, rząd Tuska chce obecnie przejąć resztę tych środków. Jak na razie wydaje się, że rząd będzie miał wystarczającą ilość głosów w parlamencie, by tego dokonać.