Dobrowolność w stylu Orbana

Rząd rozważa wprowadzenie dobrowolności uczestnictwa w kapitałowym systemie emerytalnym, aby w ten sposób zlikwidować OFE - ostrzega FOR

Publikacja: 10.10.2013 12:52

Dobrowolność w stylu Orbana

Foto: Fotorzepa, Mateusz Pawlak

Forum Obywatelskiego Rozwoju uważa, że premier Donald Tusk proponuje dobrowolność w stylu węgierskiego przywódcy Viktora Orbana.

- Wprowadzenie dobrowolności, za którą kryje się likwidacja funduszy emerytalnych ma na celu zaspokojenie krótkookresowych potrzeb budżetowych państwa, a nie bezpieczeństwo wypłaty emerytur. Dobrowolność proponowana przez premiera, nie ma nic wspólnego z prawdziwą dobrowolnością, zdecydowanie bliżej jej do przymusu zastosowanego przez Orbana na Węgrzec - alarmuje FOR.

Według Dawida Samonia, eksperta FOR, dobrowolność proponowana przez rząd ma na celu zlikwidowanie części kapitałowej systemu emerytalnego. Najpierw rząd nierzetelnie skrytykował OFE, a teraz postuluje się, żeby można było wybierać czy w nich pozostać. Pokazuje się jak "złe OFE" dorobiły się kosztem emerytów. Tymczasem zarobiły one dla swoich klientów ok. 80 mld zł od początku swego istnienia, o czym się już nie wspomina - zaznacza Samoń.

- Nie można winić funduszy za to, że działały zgodnie z ustalonymi przez rząd i parlament regułami. Funduszom zarzuca się, że są kosztowne i w związku z tym znacząco obniżają przyszłe emerytury. To jednak rząd ustalił jak wysokie opłaty mogą pobierać OFE. Zamiast narzekać, że fundusze są drogie powinien zmienić regulacje tak, by OFE były tańsze i bardziej efektywne - pisze autor publikacji.

FOR zwraca uwagę, że już w 2010 r. obiecywano poprawę efektywności OFE, gdy minister M. Boni zaproponował szereg usprawnień, które przełożyłyby się na wyższą efektywność funduszy. Jednak rząd zamiast usprawniać działanie systemu kapitałowego, obniżył składkę emerytalną przekazywaną do OFE, aby zaspokoić krótkookresowe potrzeby finansowe skarbu państwa. Teraz mówi się o dobrowolności nie po to by polepszyć sytuację przyszłych emerytów, ale po to by po raz kolejny zaspokoić krótkookresowe potrzeby finansowe kosztem przyszłych emerytów. Rząd liczy na to, że ubezpieczeni nie będą chcieli zostać w systemie kapitałowym i przeniosą swoje składki do ZUS, co pozwoli na chwilowe pokrycie części deficytu.

- Za składkami idą jednak zobowiązania, dzisiejsze składki to zobowiązania wobec przyszłych pokoleń. Jeśli ZUS zbierze dzisiaj więcej składek, to jutro będzie musiał wypłacić większe emerytury. Dodatkowo zrobi to drożej niż fundusze emerytalne, które inwestują dużą część aktywów w obligacje Skarbu Państwa oprocentowane obecnie ok. 2-3 proc., a waloryzacja subkonta w ZUS równa jest dynamice nominalnego PKB, które w ostatnich latach oscylowało w okolicach 6-7 proc. - czytamy w publikacji.

- Likwidacja systemu kapitałowego pod postacią dobrowolności znacznie obciąży ZUS w perspektywie długookresowej. Chyba, że rząd zmieni reguły waloryzacji emerytur pod pretekstem złej sytuacji w finansach publicznych, co z resztą już raz zrobił. Dodatkowo Trybunał Konstytucyjny potwierdził legalność takiego działania. To właśnie system kapitałowy miał nas chronić przed ryzykiem politycznym, które przejawia się w postaci obniżenia emerytur - pisze FOR

Emerytura
Polacy chcą szybko przejść na emeryturę i cieszyć się życiem
Emerytura
MFW: Przeciętna emerytura w Polsce spadnie do minimalnej
Emerytura
40-latkowie mało wiedzą o oszczędzaniu na emeryturę
Emerytura
Nowe dane o PPK. Imponujące zyski części Polaków
Emerytura
Prawie każdy ma przerwy w płaceniu składek na emeryturę. Jak to wpłynie na wysokość świadczeń?