Reforma OFE ma wejść w życie 1 stycznia 2014 roku. Tak zapowiedział Donald Tusk przed sejmową prezentacją informacji nt. funkcjonowania systemu emerytalnego. Premier zapewniał, że rząd nie chce w żaden sposób ograniczać dyskusji nad zaproponowanymi zmianami. Patrząc jednak na puste ławy sejmowe (ośmiu obecnych posłów) oraz na to, że polska scena polityczna zdaje się w sprawie OFE mówić jednym głosem, wydaje się, że dyskusja, przynajmniej w parlamencie, ogranicza się sama.
- Niestety poziom wiedzy merytorycznej obrad był bardzo niski. Czy naprawdę wśród posłów koalicji nie ma nikogo, kto zna się na systemie emerytalnym? – pyta Maciej Bitner, główny ekonomista Wealth Solutions, ekspert Komitetu Obywatelskiego ds. Bezpieczeństwa Emerytalnego.
W trakcie wystąpienia minister pracy, Władysław Kosiniak-Kamysz podkreślał, że mimo ograniczenia w 2011 r. składki do OFE z 7,3 do 2,3 proc. płacy brutto, aktywa funduszy systematycznie rosły, szybko też rosła kwota przekazywana funduszom przez ZUS - z ok. 8 mld zł po ograniczeniu do ok. 11 mld w 2012 r.
- Przy wprowadzaniu tamtej reformy instytucje finansowe oskarżały rząd o zmianę umowy społecznej, groziły bankructwem OFE, ale nic takiego się nie stało – mówił Kosiniak-Kamysz.
- Nikt formalnie nie zbankrutował, ale z powodu złych wyników (złych dla akcjonariuszy PTE) wycofało się kilka towarzystw, które zostały przejęte przez inne – komentuje wypowiedź ministra Maciej Bitner.