Jaka stoi więc logika za tym planem? Czy ma on znaczenie tylko polityczne, przedwyborcze? Czy też należy brać na serio słowa niektórych polityków rządzącej partii Fidesz mówiące, że zmniejszając zadłużenie Węgrów w obcych walutach, chcą dać większe pole do manewru bankowi centralnemu w polityce pieniężnej?
Politycy Fidesz wierzą w to, że za pomocą osłabienia forinta mogą poprawić wyniki węgierskich eksporterów, jednakże skala zadłużenia Węgrów w obcych walutach ogranicza pozytywne efekty deprecjacji forinta. Jest więc możliwe, że jeśli w wyniku działań rządu, Narodowego Banku Węgier czy banków zmniejszy się ciężar, jaki stanowią pożyczki walutowe, to wówczas rząd i banki centralne będą mogły w większym stopniu tolerować deprecjację. Dzisiaj jest jednak mało prawdopodobne, by w wyniku deprecjacji zwiększył się popyt na Węgrzech, tak jak to się stało w połowie lat 90. Innym problemem jest to, że blisko połowa rządowego długu jest denominowana w obcych walutach. Więc jeśli dojdzie do deprecjacji, wzrośnie również dług publiczny w stosunku do PKB. Rząd musi brać to pod uwagę.
Ekonomiści wskazują, że jednym z efektów nowych obciążeń dla banków może być dalszy spadek akcji kredytowej na Węgrzech. Jak mocno może to wpłynąć na węgierską gospodarkę?
W latach 2011 i 2012 Węgrzy mogli skorzystać z rządowego programu umożliwiającego im wcześniejszą spłatę pożyczek walutowych po kursie niższym od rynkowego. To doprowadziło wówczas do spadku zysków węgierskich banków o około 200 mld forintów. Według naszych wyliczeń program ten odjął od PKB Węgier 0,8 pkt proc. To oznacza, że mnożnik fiskalny tych działań był bardzo duży. Zmniejszył on chęć banków do udzielania pożyczek, co miało duży negatywny wpływ na PKB. Z drugiej strony, w wyniku tego programu spadło zadłużenie gospodarstw domowych, co przekłada się na wzrost konsumpcji w długim terminie. Zadłużenie jest wciąż jednak duże, a jego zmniejszanie się jest długim procesem, który dopiero przechodzi przez wstępne stadia.
Rentowności węgierskich obligacji dziesięcioletnich są obecnie bliskie 6,8 proc. Jest to poziom wyższy niż w przypadku Polski czy Czech, ale wciąż nie jest dramatycznie wysoki. Jak duże jest niebezpieczeństwo, że inwestorzy zaniepokoją się sytuacją na Węgrzech i rentowności węgierskich obligacji pójdą mocno w górę?
Myślę, że krzywa rentowności obligacji na rynku lokalnym stanie się bardziej „stroma", i widać już ten trend od początku lata. Krótsza część krzywej jest mocno związana ze stopami procentowymi banku centralnego. Cykl luzowania polityki pieniężnej będzie najprawdopodobniej kontynuowany, gdyż oczekiwania inflacyjne są niskie. Wzrost PKB wciąż jest zaś poniżej potencjału, a stopa bezrobocia jest wyższa od jej naturalnego poziomu. Wszystko to przemawia za cięciami stóp procentowych. Jednakże otoczenie na rynkach finansowych oraz nastroje na światowych rynkach są ograniczeniem. Spodziewamy się więc, że główna stopa procentowa Narodowego Banku Węgier zostanie obniżona ostatecznie do 3,5 proc. Tymczasem dłuższa część krzywej rentowności węgierskich obligacji pójdzie w górę, gdyż potencjał wzrostu gospodarczego na Węgrzech jest bardzo mały. W średnim terminie jestem więc pesymistą.