Thomas Mayer z Deutsche Banku:nadal podziwiamy Polskę

Nawet niemieckich emerytów nie będzie już stać w kolejnych latach na rejsy najdroższymi wycieczkowcami – stwierdza główny doradca zarządu Deutsche Banku w rozmowie z Danutą Walewską.

Publikacja: 18.07.2013 00:19

Thomas Mayer z Deutsche Banku:nadal podziwiamy Polskę

Foto: Fotorzepa, Danuta Matloch Danuta Matloch

Rz: Od kilku kwartałów słyszymy, że pod koniec roku odczuwalne będzie ożywienie gospodarcze w strefie euro, co pociągnie za sobą resztę UE. Czy rzeczywiście w tym roku tak będzie?

Mogę tylko mieć nadzieję. Ale jestem bardzo sceptyczny, czy rzeczywiście tak będzie. Dane, które dzisiaj widzimy, wyglądają „szaro". Nie wskazują, że rzeczywiście przyjdzie ożywienie, ale i nie dowodzą, że jest jakieś potężne zagrożenie dla wzrostu. Obawiam się więc, że tym razem drugi kwartał przyniesie nam stagnację, która nie wystarczy do powstawania miejsc pracy, i bezrobocie będzie rosło. To dzisiaj największe zagrożenie. Nie wisi nad nami już kryzys zadłużeniowy czy zapaść w sektorze bankowym. Przyszedł kryzys na rynku pracy.

Jaki wzrost PKB jest potrzebny, aby miejsc pracy zaczęło przybywać?

To zależy od kraju. Generalnie jest tak, że zatrudnianie zaczyna się przynajmniej od 1 proc. wzrostu PKB. W przypadku Polski jest to jeszcze więcej. Wiadomo jednak, że jeśli razem z pojawiającym się wzrostem zaczynają się reformy rynku pracy, bezrobocie spada znacznie szybciej. Widzieliśmy to już w Niemczech, gdzie powstało znacznie więcej miejsc pracy, niż wskazywałby na to wzrost PKB, a reformy generalnie polegały na poluzowaniu sztywnych reguł rynku. Ale w przypadku strefy euro już ten 1 proc. wzrostu PKB daje szansę na wzrost. W dzisiejszej sytuacji niestety nie jest to pewne. Obawiam się więc, że druga połowa roku znów będzie rozczarowaniem, tak jak to było w poprzednich latach.

Niemiecki eksport nagle zaczął zwalniać. Czy dla pana jest to zaskoczeniem?

Zaskoczony byłem niedawnym wzrostem niemieckiego eksportu. Firmy zdołały sobie wtedy poradzić ze spowolnieniem w strefie euro i zwiększyły sprzedaż do Ameryki i Azji. Dzisiejsza utrata impetu niemieckiej gospodarki była zaś prognozowana, okazało się jednak, że Niemcy bardzo długo opierały się temu spowolnieniu.

MFW uważa, że w niektórych krajach wskazane byłoby trochę poluzować cięcia. Czy pana zdaniem takie poluzowanie polityki fiskalnej jest słuszne?

Można dyskutować nad taką ewentualnością w krajach, które drukują własny pieniądz. Dlatego w USA, gdzie Fed skupuje ogromne ilości obligacji, oraz w Wielkiej Brytanii, gdzie była podobna sytuacja, można się zastanowić, czy potrzebne są większe czy mniejsze cięcia. Ale co można zrobić w krajach, gdzie nie drukuje się pieniędzy, a rynek odcina finansowanie? Nie ma innego wyjścia, jak oszczędzanie, bo wydatki nie mogą być większe niż dochody. Jeśli tak daleko już zaszliśmy w porządkowaniu finansów publicznych, trzeba dalej oszczędzać.

Na razie Polska odczuwa coraz silniejsze oznaki spowolnienia. Czy i nasz kraj będzie musiał poczekać na kolejną drugą połowę roku?

Polska gospodarka zawsze pozytywnie mnie zaskakiwała. Teraz jednak widać, że spowalnia popyt wewnętrzny. Wynika to między innymi ze zmniejszonych wydatków państwa na budowę infrastruktury – nieruchomości przestały drożeć – i mniejszych tendencji do zadłużania się społeczeństwa. Kolejny powód tego spowolnienia to silne związki z gospodarką niemiecką, która przeżywa trudne chwile. Kiedy jednak tylko zobaczymy oznaki ożywienia w USA i Azji, ruszy niemiecki eksport, a z nim i polska gospodarka. Niestety jeśli chodzi o rynek wewnętrzny, nic nie wskazuje, aby ożywienie było bliskie.

W Polsce mamy dzisiaj debatę dotyczącą OFE. Zdaniem rządu ich wyniki rozczarowują i uważa on, że tymi pieniędzmi potrafiłby zarządzać z większą korzyścią dla przyszłych emerytów. Czy pana zdaniem dla polskiej gospodarki i Polaków lepiej byłoby pozostawić je tam, gdzie są, czy też państwo wie, co robi?

Być może rząd ma swoje powody, by dokonać zmian w obecnym systemie emerytalnym. Z drugiej strony wiadomo, że system emerytalny oparty na kilku filarach jest korzystniejszy. Pierwszy to filar państwowy. Ale z powodu zmian demograficznych, rosnącej liczby ludzi starych rozsądnie jest mieć drugi filar, na który sami odłożyliśmy pieniądze. Filar trzeci jest dla tych, którzy chcą oszczędzić jeszcze więcej. I w sytuacji, kiedy społeczeństwo się starzeje, a tak jest dzisiaj w Europie, taki właśnie system jest najlepszy. Chciałbym, żebyśmy w Niemczech mieli taki właśnie system. U nas drugi filar jest niesłychanie słaby i gdybym był niemieckim politykiem, zrobiłbym wszystko, by go wzmocnić. Jeśli zatem pytanie brzmi: czy dobrze jest pozbyć się drugiego filaru, odpowiem stanowczo: nie.

To skąd w takim razie na pokładach najdroższych statków wycieczkowych widać przede wszystkim bogatych i zadowolonych niemieckich emerytów? A przecież ci ludzie mają pieniądze tylko z emerytur państwowych...

Nie mam nic przeciwko temu, że starzy ludzie są bogaci. Ale ci, których dzisiaj można spotkać podczas luksusowych rejsów, korzystają z dobroczynności państwa, na którą już nikogo nie stać. Oni mieli szczęście, ale na emerytury przechodzi właśnie grupa urodzonych po wojnie ludzi, którzy zdecydowali się mieć mniej dzieci i proporcja między ludźmi starymi i zarabiającymi na nich drastycznie się zmieniła. Ich nie będzie już stać na takie rejsy.

Kiedy patrzę na moją emeryturę państwową, a mogę ją na bieżąco sprawdzać w Internecie, nie mam wątpliwości, że na taki rejs mnie nie będzie stać. I wniosek jest taki, że muszę oszczędzać, inaczej nie będzie mnie stać na normalne życie.

CV

Thomas Mayer w latach 2010–2012 był głównym ekonomistą Deutsche Banku, jednego z największych banków na świecie. Od 2012 r. jest głównym doradcą zarządu DB. Wykładowca w Centrum Studiów Finansowych na Uniwersytecie Goethego we Frankfurcie. Pracował w Goldman Sachs i MFW.

Rz: Od kilku kwartałów słyszymy, że pod koniec roku odczuwalne będzie ożywienie gospodarcze w strefie euro, co pociągnie za sobą resztę UE. Czy rzeczywiście w tym roku tak będzie?

Mogę tylko mieć nadzieję. Ale jestem bardzo sceptyczny, czy rzeczywiście tak będzie. Dane, które dzisiaj widzimy, wyglądają „szaro". Nie wskazują, że rzeczywiście przyjdzie ożywienie, ale i nie dowodzą, że jest jakieś potężne zagrożenie dla wzrostu. Obawiam się więc, że tym razem drugi kwartał przyniesie nam stagnację, która nie wystarczy do powstawania miejsc pracy, i bezrobocie będzie rosło. To dzisiaj największe zagrożenie. Nie wisi nad nami już kryzys zadłużeniowy czy zapaść w sektorze bankowym. Przyszedł kryzys na rynku pracy.

Pozostało 87% artykułu
Materiał Partnera
Zainwestuj w przyszłość – bez podatku
Materiał Partnera
Tak możesz zadbać o swoją przyszłość
Emerytura
Wypłata pieniędzy z PPK po 2 latach oszczędzania. Ile zwrotu dostaniemy
Emerytura
Autozapis PPK 2023. Rezygnacja to dobry pomysł? Eksperci odpowiadają
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Emerytura
Emeryci ograniczają wydatki. Mają jednak problemy z długami