Premier zasugerował ostatnio w wywiadzie dla "GW", że media tak bronią OFE, bo fundusze są znaczącymi akcjonariuszami koncernów medialnych.
Leszek Balcerowicz:
To klasyczny przykład insynuacji typu „kto komu służy". Kiedyś władza zarzucała oponentom, że służą CIA, a teraz że służą OFE. To nie jest przyzwoite zachowanie, bo przypisuje się jakieś ciemne intencje osobom, z których tezą ktoś nie chce się zgodzić. Świadczy to zwykle o tym, że dana osoba nie jest w stanie merytorycznie dyskutować. Przykro mi, że wychodzi to z ust premiera i mam nadzieję, że to był lapsus.
W konkurencji ekonomicznej, ale także i w politycznej, liczą się nie tylko doraźne zyski. Liczy się także kapitał długofalowy, czyli reputacja. Na dłuższą metę nie można budować lub utrzymywać kapitału politycznego przynajmniej wśród wyborców bardziej wykształconych, jeśli robi się coś, co w ich oczach jest przejawem intelektualnej nieuczciwości i lekceważącego traktowania.
Czy możliwa jest powtórka z rozrywki, czyli telewizyjna debata Balcerowicz-Rostowski o zmianach w OFE?