Profesor Stanisław Gomułka pytany w radiowej Trójce o pomysły polityków dotyczące dalszych zmian w systemie emerytalnym, bronił funduszy emerytalnych. Podkreślał, że zarzuty wobec OFE - obciążanie budżetu - mają polityczny charakter. Tłumaczył, że przekazywane do funduszy pieniądze nie pochodzą z długu zaciąganego przez państwo, ale ze składek obywateli. Przez wiele lat nie było przyrostu długu publicznego z tego powodu, między innymi dlatego, że były duże dochody z prywatyzacji. Dopiero w ostatnich latach pojawił się problem z długiem, ale nie z powodu OFE. Mamy bardzo duży wzrost długu w ostatnich 3-4 latach o około 300 mld złotych, bo doszło do dużego wzrostu wydatków przy zmniejszających się dochodach.
Według Gomułki, naturalną reakcją rządu powinno być zmniejszanie deficytu i zmiany w emeryturach. Rząd zaczął rozwiązywać problem, zmniejszając składkę kierowaną do OFE.
- Dziś pomysły na dalsze ograniczanie OFE wynikają z wyraźnej niechęci do innych reform przy rosnącym deficycie. A do zreformowania zostaje cała lista przywilejów emerytalnych - dla służb mundurowych, nauczycieli, sędziów i prokuratorów - mówi Gomułka. To 80 mld złotych czyli 8 razy więcej niż idzie do OFE. Rząd boi się zająć tymi sprawami, bo wiążą się z nimi koszty polityczne - podkreśla były wiceminister.
Gomułka dodaje, że już 6 lat temu, na początku rządów PO-PSL, gdy został wiceministrem finansów odpowiedzialnym za zmiany w systemie finansów publicznych, okazało się, że na reformy nie można liczyć.
- Wkrótce się okazało, że właśnie premier ma trochę inne cele polityczne, że boi się reform, boi się konfrontacji z opozycją, w szczególności z Prawem i Sprawiedliwością. I po to, żeby utrzymać się przy władzy, to zaniechano jakiś większych reform - mówi Gomułka.