Wrócił pomysł pozostawienia swobody wyboru co do przeznaczenia naszej składki emerytalnej. Nie jest to pomysł nowy – po raz pierwszy wypuszczony został w przestrzeń medialną w 2010 roku przez panią minister Jolantę Fedak. Chodziło oczywiście o pozory swobodnego wyboru – szybko się bowiem wyjaśniło, że pani minister chce, aby każdy uczestnik wybrał, czy nadal część jego składki emerytalnej ma trafiać do OFE, czy też aby całość nowej składki oraz zgromadzone do tej pory środki przenieść z OFE do ZUS-u. Wyboru odwrotnego, a więc przekierowania zawartości konta w I filarze do OFE ani wówczas, ani teraz rząd nie proponuje. Jest to zresztą całkowicie zrozumiałe – środki w OFE są, można więc je przekierowywać gdziekolwiek. Środków z ZUS-u nigdzie przekierować się nie da z tej prostej przyczyny, że ich w ZUS-ie nie ma. W istocie więc chodzi o to, aby środki zgromadzone w OFE przesunąć do cierpiącego na permanentny niedobór ZUS-u. ZUS na pokrycie bieżącego deficytu otrzyma co prawda mniej, niż gdyby obowiązkowo przenieść tam wszystkie nasze oszczędności emerytalne z OFE, ale za to koszt polityczny będzie żaden – w końcu przeniosą do ZUS-u swoje środki tylko ci, którzy sami taką decyzję podejmą.
Kluczowy deficyt w ZUS-ie
Jest więc oczywiste, że opcja wyboru jest traktowana instrumentalnie. Jest dopuszczalna tylko wtedy, gdy zmniejsza bieżący deficyt ZUS-u. By uniknąć nieporozumień, nie uznajemy ZUS-u za instytucję marnotrawną, trwoniącą nasze pieniądze. Pamiętamy, że deficyt ZUS-u jest efektem trwającego przejścia do systemu dwufilarowego (z tego tytułu nie trafia do ZUS-u 7 mld zł rocznie, a przed redukcją składki do OFE – 24 mld zł) oraz skutkiem niekorzystnych dla systemu repartycyjnego przemian demograficznych.
Opcja wyjścia z OFE do ZUS prowadzi nieuchronnie do plebiscytu zaufania do rządu lub opozycji
Pierwsze źródło deficytu kiedyś wyschnie, drugie prawdopodobnie będzie się nasilać i można wątpić, czy obecną formułę wypłaty da się w przyszłości utrzymać. Dlatego warto chronić system OFE przed ogołoceniem go z zasobów i żywiołową migracją do ZUS-u.
Niełatwo jest polemizować z ofertą plebiscytu rozstrzygającego o przejściu z OFE do ZUS-u. Polemiści używają dwóch argumentów: (1) propozycja jest nieuczciwa, gdyż jednostronna, oraz (2) kumulacja przejść w krótkim okresie może zachwiać polskim rynkiem finansowym, dla którego sprzedaż nawet części z 270 mld aktywów może być bolesnym szokiem. Protagoniści opcji powrotu do ZUS-u wysuwają trudny do zignorowania argument: pozwólmy ludziom przemówić, niech sami o sobie zadecydują. Chcemy podważyć zasadność takiego argumentu.