Zarzut 10: Korzyści makroekonomiczne z OFE są niewielkie, a więc reforma nie sprzyja rozwojowi gospodarczemu
Zwolennicy kapitałowego systemu emerytalnego wskazują zwykle na dwie główne korzyści z niego płynące: rozwój rynków kapitałowych oraz wzrost zagregowanych oszczędności. Oba ta przekonania kwestionowane są przez przeciwników tego rozwiązania. Przeciwnicy wskazują, że rozwój rynków akcji i obligacji zależy od wielu innych czynników instytucjonalnych i rynkowych, wśród których fakt istnienia bądź nie istnienia dużych funduszy emerytalnych jest tylko jednym z pomniejszych. Powołują się także (bezpośrednio lub pośrednio) na tzw. ekwiwalencję Ricardo-Barro zgodnie, z którą dług publiczny jest równoważny przyszłym podatkom, a nie wynikające z bodźców mikroekonomicznych zmiany w stopie oszczędności powinny być w całości równoważone adekwatnym wzrostem zadłużenia i vice versa.
Odpowiadając na pierwszy zarzut można powiedzieć, że choć rzeczywiście OFE nie są warunkiem koniecznym do ukształtowania rozwiniętego rynku kapitałowego w Warszawie, to jednak są czynnikiem jego rozwojowi sprzyjającym. Jeśli więc państwo u zarania transformacji rynkowej zdecydowało się na budowę w Polsce silnej giełdy papierów wartościowych, to powinno wspierać jej rozwój dalej przy pomocy wszystkich rozsądnych instrumentów prawnych i instytucjonalnych. Powołanie OFE było jednym z takich wyborów, a ich ewentualna likwidacja stanowiłaby niewątpliwą, poważną perturbację dla GPW i jej siły ekonomicznej.
Po drugie, przekonanie o neutralności obowiązkowych oszczędności emerytalnych dla stopy oszczędności w skali zagregowanej wydaje się zanadto skupiać na przepływach makroekonomicznych tj. emisji przez państwo długu rzekomo po to by pokryć zobowiązania ZUS powstałe w wyniku przekazania składki do OFE. Jak pokazałem we wcześniejszym punkcie (zarzut 7 i 8) skala emisji długu przez państwo jest pochodną jego wyboru fiskalnego, a nie faktu istnienia bądź nie obowiązkowych składek do funduszy emerytalnych. Gdyby było inaczej to państwa, które takich funduszy nie mają, cieszyłyby się systematycznie niższym długiem publicznym, co nie ma miejsca. Nie można więc uważać, że oszczędności w funduszach zostały zrównoważone długiem państwa w sposób automatyczny – to czy polskie państwo taki dług emituje, czy nie, a więc w jakim stopniu będzie sprzyjać wzrostowi oszczędności, w skali makro, zależy tylko i wyłącznie od polityków i wyboru publicznego dokonywanego w obszarze polityki fiskalnej.
Jednocześnie za nieprawdopodobną należy uznać tezę, że wprowadzenie systemu kapitałowego spowodowało adekwatne obniżenie oszczędności prywatnych. Po pierwsze, członkami funduszy są także te osoby, które osiągają niskie dochody z pracy, a więc te, których stopy oszczędności netto są zerowe lub wręcz ujemne. To samo można powiedzieć o ludziach młodych lub finansowo krótkowzrocznych. W ich wypadku obowiązkowe oszczędności w ramach OFE nie mogły wyprzeć adekwatnych oszczędności prywatnych – tych bowiem po prostu nie było. Także w odniesieniu do gospodarstw zamożniejszych ten scenariusz wydaje się być nieprawdopodobny, gdyż sama skala składki emerytalnej nie zmieniła się. Zmianie uległa tylko jej alokacja oraz obietnica państwa co do przyszłych dochodów danej osoby z tytułu jej emerytury. Zamożniejsze i zapobiegliwe gospodarstwa domowe nie zaobserwowały więc w wyniku reformy zmiany w oczekiwanym strumieniu dochodów w cyklu życia, nie miały więc powodów do ograniczania własnych oszczędności dobrowolnych ze względu na wzrost skali oszczędności obowiązkowych. Per saldo zagregowane oszczędności prywatne powinny więc w wyniku reformy wzrosnąć. Gdyby zostało to wsparte przez odpowiedzialną politykę fiskalną pojawiłaby się szansa na znaczący wzrost oszczędności w skali makroekonomicznej, spadek kosztów finansowania inwestycji i przyspieszenie akumulacji kapitału, a co za tym idzie wzrostu gospodarczego. Nie ma bowiem racji Bogusław Grabowski, twierdzący, że oszczędności prywatne w OFE nie są w rozumieniu makroekonomicznym oszczędnościami, a „W dniu rozpoczęcia reformy nikt niczego nie zaczął oszczędzać. Ile płacił do tej pory, tyle płaci dalej." (http://wyborcza.biz/biznes/1,101562,8694949,Grabowski__OFE_nie_ucza_nas_oszczedzac.html#ixzz2QciitkdV) .
Oszczędności w OFE są bowiem w rozumieniu ekonomicznym oszczędnościami nawet jeśli jednocześnie skarb państwa emituje dług który OFE obejmują. Emisja długu publicznego i to kto ten dług obejmie jest bowiem makroekonomicznie oderwana od faktu oszczędzania w OFE. Gdyby państwo zdecydowało się pokryć deficyt w ZUS np. poprzez zmniejszenie innych wydatków publicznych, lub rozszerzenie bazy podatkowej lub wzrost podatków, to jego negatywne oddziaływanie na skalę oszczędności w gospodarce uległoby zmniejszeniu, niezależnie od tego w czyich rękach znajdowałyby się wyemitowane przez nie obligacje.