Zarzuty 7 i 8: OFE generują dług publiczny oraz destabilizują finanse państwa grożąc jego bankructwem
Krytyka zasadności istnienia filara kapitałowego z perspektywy makroekonomicznej jest szczególnie widoczna ze strony przedstawicieli kręgów rządowych, dążących do zminimalizowania rozmiarów składki przekazywanej do OFE. Przedstawicielem tej linii są przede wszystkim wicepremier i minister finansów Jacek Rostowski oraz członek Rady Gospodarczej przy Premierze RP Bogusław Grabowski.
Minister Rostowski twierdzi na przykład, że „System OFE spowodował połowę wzrostu długu od czasu wprowadzenia reformy." (http://www.ekonomia24.pl/artykul/705504,1000503-Rostowski--koncepcja-OFE-legla-w-gruzach.html). Posługuje się przy tym metaforą „beczki z pożyczoną wodą" zgodnie z którą: „Różnica wynikająca z istnienia OFE jest tylko taka, że pomiędzy źródłem (składkowicze) a systemem nawadniania (emeryci) będziemy mieli dodatkowo napełnioną na 75-95 proc. PKB beczkę z pożyczoną wodą (dług), którą będziemy musieli kiedyś oddać, a w międzyczasie będziemy musieli ten dług kosztownie obsługiwać!". (http://www.mf.gov.pl/news1/-/asset_publisher/u7QN/content/id/1515101;jsessionid=00CC2D04A6282691825CF160E8556F2A).
Podobną argumentację można spotkać u Bogusława Grabowskiego, który twierdzi, że „Po 10 latach reformy okazało się, że te nasze prywatne oszczędności, które kierujemy do OFE są więcej niż w stu procentach równoważone przyrostem naszego długu, jako podatników, który w naszym imieniu zaciąga budżet państwa. W związku z powyższym to, co jest w OFE w niczym nie zabezpiecza naszej stabilności emerytur na przyszłość, za to generuje ogromne ryzyko, które się ujawniło tak począwszy od kwietnia, maja poprzedniego roku, ryzyko w zakresie dalszego rolowania długu, kosztu obsługi zadłużenia. Dlatego żeby to ryzyko zmniejszyć trzeba zmniejszyć składkę dlatego, że nie zagrażając stabilności systemu emerytalnego..." (http://www.radiozet.pl/Programy/Gosc-Radia-ZET/Blog/Janusz-Jankowiak-Boguslaw-Grabowski-27-Stycznia-2011).
Sednem tego rozumowania jest utożsamianie przez obu dyskutantów długu jawnego (zsekurytyzowanego tj. mającego postać wyemitowanych obligacji lub bonów skarbowych) z całym długiem publicznym, przy jednoczesnym wyłączeniu długu ukrytego/niejawnego z tego rachunku. Innymi słowy, suma zapisów na indywidualnych kontach emerytalnych w ZUS (przekraczająca dziś 2,2 bln złotych, a więc prawie 150 proc. PKB) nie jest w argumentacji ministra Rostowskiego i dr Grabowskiego długiem publicznym, podczas gdy suma obligacji i bonów skarbowych znajdująca się w portfelach OFE (ok. 150 mld złotych tj. 10 proc. PKB Polski) takim długiem jest.
Co więcej, zdają się oni zakładać, że gdyby w ramach reformy emerytalnej nie przewidziano istnienia OFE ograniczając się jedynie do zamiany systemu zdefiniowanego świadczenia na system zdefiniowanej składki, to dług znajdujący się w posiadaniu OFE nie powstałby, a zadłużenie polskiego państwa byłoby o 10 proc. PKB niższe. Przyjmowanie tego typu pozycji retorycznej przez przedstawicieli administracji publicznej wydaje się być w pełni zrozumiałe zważywszy na to, że zarówno na gruncie polskiej ustawy o finansach publicznych jak i zasad statystycznych stosowanych przez Eurostat, dług publiczny nie obejmuje zobowiązań emerytalnych sensu stricto. Z perspektywy ministra finansów zwiększenie zapisów na kontach w ZUS o 10 proc. PKB i adekwatne zmniejszenie o tę samą kwotę sumy wyemitowanych obligacji i papierów skarbowych jest operacją krótkookresowo bardzo korzystną. Pozwala bowiem księgowo zredukować dług publiczny (w rozumieniu ustawy) o 10 proc. PKB. Ceną tej operacji jest co prawda adekwatny wzrost zapisów na kontach w ZUS, te jednak nie są objęte ani polskimi ani europejskimi regułami fiskalnymi, a więc są znacznie mniej dotkliwe dla Ministra Finansów.