Ministerstwo Finansów forsuje ostatnio koncepcję stopniowego przesuwania oszczędności emerytalnych gromadzonych w OFE do ZUS w ciągu ostatnich 10 lat przed emeryturą. Przyjęcie takiego rozwiązania zaneguje jeden z dwóch głównych celów reformy emerytalnej z przełomu wieku i przesądzi o pełnym powrocie do repartycyjnego systemu wypłat.
Środki przesuwane z OFE do ZUS będą wydawane natychmiast na wypłatę świadczeń dla aktualnych emerytów. Kiedy my sami na emeryturę przejdziemy, żadnych emerytur kapitałowych nie otrzymamy – bo nie będzie już żadnego kapitału. Nadzieje na to, że dostaniemy emerytury w odpowiedniej wysokości, będą się więc opierać na tym samym, na czym opierały się przed reformą z 1999 roku – na wierze w zdolność państwa do ściągania danin od tych, którzy wówczas będą pracować, i odprowadzać od swoich zarobków składki i podatki. A pobór danin w odpowiedniej wysokości będzie coraz trudniejszy, bo liczba osób osiągających wiek emerytalny w najbliższych dwóch dekadach będzie gwałtownie rosnąć, zaś liczba osób osiągających wiek zdolności do pracy będzie się kurczyć. Reforma emerytalna, przypomnijmy, była po to, by tę zależność wypłat od przyszłej demografii znacząco osłabić.
Powtórka z rozrywki
Nie negujemy istnienia problemu deficytu budżetowego. Nie negujemy także faktu, iż wprowadzenie zasady transferu środków z OFE do ZUS w ciągu ostatnich 10 lat przed emeryturą spowoduje szybsze wypełnienie luki budżetowej niż likwidacja przywilejów emerytalnych górników, rolników i służb mundurowych, której przecież z dnia na dzień przeprowadzić się nie da.
Trudno jednak nie zauważyć, że tych samych argumentów użyto dwa lata temu, by uzasadnić konieczność radykalnej redukcji składek kierowanych do OFE. Co więc w ciągu tych dwóch lat zrobiono, aby znów nie powtórzyła się sytuacja, kiedy trzeba przedkładać działania nastawione na szybkie efekty nad działaniami racjonalizującymi system emerytalny? Czy raz na dwa lata ten i następni ministrowie finansów będą uzdrawiać tą metodą finanse publiczne? Czy działania racjonalizujące podjęte zostaną dopiero wtedy, kiedy ostatnia złotówka oszczędności emerytalnych gromadzonych w II filarze zostanie przejęta i wydana na zaspokojenie bieżących potrzeb budżetu?
Obecnie planowany transfer środków z OFE do ZUS jest na pozór mniej radykalną marginalizacją drugiego filaru niż redukcja składki dokonana przed dwoma laty. Istotnie, roczny strumień dodatkowych środków wpływających do ZUS będzie początkowo niewielki i dopiero gdy system OFE osiągnie dojrzałość (będzie miał 57-latków zbierających kapitał od pierwszego dnia pracy) można liczyć na kwoty przewyższające to, co dała redukcja składek. Jest to jednak zmiana o wiele bardziej fundamentalna ze względu na jej nieodwracalność. Stopa składki do OFE zapewne nie zostanie już podniesiona, lecz teoretycznie można ją podnieść każdego dnia (niestety, także obniżyć). Transfer aktywów OFE do ZUS jest ruchem nieodwracalnym: tych środków nie można po kilku latach odesłać z powrotem do OFE, bo ich tam w ZUS od dawna nie ma. ZUS jak wiadomo gromadzi jedynie liczby opisujące wysokość naszych przyszłych roszczeń emerytalnych. Sytuacja będzie nieodwracalna także w innym sensie. Jeśli nie uruchomimy systemu wypłat emerytur kapitałowych teraz, to praktycznie nie uruchomimy go już nigdy. Zawsze propozycja reaktywacji drugiego filaru będzie się rozbijała o brak infrastruktury, prawnej i instytucjonalnej, do obsługi tego typu świadczeń.