W ostatnich dniach media obiegła wiadomość, że Komisja Nadzoru Finansowego zaproponowała utworzenie nowych Emerytalnych Kont Oszczędnościowych (EKO), które mają być kolejnym rozwiązaniem pobudzającym oszczędzanie Polaków na emeryturę. Na EKO moglibyśmy wpłacać do 100 zł miesięcznie (50 zł składki podstawowej i 50 zł składki dodatkowej), które można by było odliczyć od podatku. Dodatkowe 50 zł mógłby dorzucić pracodawca. Symulację pokazują, że przy stopie zwrotu 6,5 proc. możemy zgromadzić nawet pół miliona złotych na emeryturę (na marginesie – założenia takie, bardzo optymistyczne, rzadko przyjmowane są przy szacunku efektów długotrwałych oszczędności; Komisja Europejska w swoich symulacjach zakłada stopę zwrotu rzędu 2 proc.).
Przypomnijmy – od tego roku wprowadzona jest możliwość oszczędzania na Indywidualnych Kontach Zabezpieczenia Emerytalnego (IKZE). Pomimo ulgi podatkowej – mało osób zdecydowało się na tę formę oszczędzania, która okazała się (przynajmniej na razie) raczej kosztowna i mało atrakcyjna. Mamy również- funkcjonujące od połowy poprzedniej dekady Indywidualne Konta Emerytalne, i oczywiście wprowadzone wraz z reformą emerytalną Pracownicze Programy Emerytalne. Wybierz, Polaku, co lepsze: PPE, IKE, IKZE, EKO?
Polacy mało oszczędzają, a szczególnie niskie są ich oszczędności w ramach funkcjonujących już różnego typu dobrowolnych kont „emerytalnych". Jest to oczywiście niepokojące, chociaż nie wiemy, czy inne formy oszczędzania (często znacznie prostsze i tańsze dla oszczędzających) nie stanowią zabezpieczenia właśnie na okres po zakończeniu aktywności zawodowej. Czy jednak rozwiązaniem są nowe dodatkowe konta? Przeciętnemu Kowalskiemu już dzisiaj trudno się w systemie emerytalnym odnaleźć, a kolejne dodatkowe rozwiązania do niego wprowadzane to utrudniają. W swojej koncepcji system emerytalny miał być znacznie prostszy: jedno konto w ZUS (teraz mamy dwa), jedno konto w OFE (dzisiaj mamy jedno, za to powoli rachityczne, i jeszcze niepewne o czym poniżej), jedno konto w programie pracowniczym (tutaj niewiele się zmieniło) i konto indywidualne (dzisiaj mamy dwa do wyboru, w przypadku gdyby EKO zyskały akceptację – trzy). Siedem to może dobra liczba w numerologii, ale w systemie emerytalnym? Nie jestem przekonana.
Nie jestem tu odosobniona – sceptyczne głosy słychać z Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej, Ministerstwa Finansów. W tym tonie wypowiadają się również eksperci (np. były wiceprezes nadzoru emerytalnego – Paweł Pelc).
Wiele badań socjologicznych (np. Diagnoza Społeczna) pokazuje, że Polacy nie oszczędzają, bo po pierwsze, niespecjalnie mają z czego, a po drugie – nie mają dużego zaufania do instytucji finansowych. W świetle zbliżającej się kolejnej fali kryzysu – prawdopodobnie trudno będzie oczekiwać, że przestrzeń do oszczędzania będzie większa, lub też wzrośnie zaufanie do różnych firm lokujących nasze oszczędności w trudnym okresie. W mojej ocenie powinniśmy raczej szukać rozwiązań w postaci radykalnego uproszczenia oferty dla przyszłych emerytów – tak, aby postawić oszczędzającego w centrum zainteresowania systemu emerytalnego. Wszystko co jest zbędne, utrudnia lub przeszkadza decyzje emerytalne, powinno być usunięte lub ograniczone. Zamiast kilku dobrowolnych indywidualnych kont, które nie działają, lepiej mieć jedno, ale takie które ma szansę na powodzenie. Dojście do tego wymaga najpierw sprawdzenia, czego ludzie chcą, a dopiero potem prezentowania przemyślanych propozycji rozwiązań.