Od stycznia stopniowo będzie wydłużany wiek emerytalny, aby docelowo osiągnąć 67 lat zarówno dla kobiet, jak i i mężczyzn. Czy dłuższa praca gwarantuje godziwe świadczenia? Eksperci są sceptyczni. Systemy emerytalne w większości krajów świata stają obecnie przed zagrożeniem niewypłacalności. Niezależnie więc od zabiegów takich jak wydłużanie wieku emerytalnego, za 30 czy 40 lat system państwowy nie zapewni nikomu godziwej starości. Pesymistyczna wizja przyszłości w największym stopniu dotyczy kobiet, których krótszy staż pracy oraz wciąż niższe zarobki mogą oznaczać za kilkadziesiąt lat emeryturę niemal głodową.
GUS prognozuje, że w 2035 r. liczna Polaków spadnie do 35,9 mln, a liczba ludności w wieku poprodukcyjnym przekroczy 9,6 mln. To oznacza, że co czwarty z nas osiągnie wiek emerytalny. W konsekwencji, o ile w tej chwili na jednego emeryta przypada około pięciu pracujących, to w 2030 r. będą to zaledwie dwie osoby w wieku produkcyjnym. Co więcej, na emeryturze będzie zdecydowana przewaga kobiet nad mężczyznami. I to nie tylko dlatego, że Polki żyją statystycznie dłużej niż Polacy. Jak pokazały wyniki spisu powszechnego z 2011 roku, liczba kobiet przyrasta szybciej niż mężczyzn. Już dziś na 100 panów jest 109 pań. Trend ten ma szanse się utrzymać.
– Bez dodatkowych źródeł finansowych, o które niestety trzeba zadbać już we własnym zakresie, nie ma co liczyć na spokojną, godną starość - zaznacza Dariusz Kazalski, dyrektor Departamentu Centrum Inwestycyjne Deutsche Bank PBC. I podkreśla, że apel o oszczędzanie z myślą o emeryturze dotyczy zwłaszcza kobiet. – Co niepokojące, panie nie tylko gromadzą niższe kwoty w ramach systemu ubezpieczeń społecznych, ale są też zdecydowanie mniej aktywne, jeśli chodzi o samodzielne inwestowanie i odkładanie własnych pieniędzy w ramach specjalnych emerytalnych produktów – zaznacza Kazalski.
Nowe regulacje emerytalne dotyczą wszystkich kobiet urodzonych po 31 grudnia 1952 r. Kobiety w Polsce były przeciwne planom rządu, dotyczącym podniesienia wieku emerytalnego z 60 do 67 lat. Jak pokazało badanie Deutsche Bank PBC wykonane przez Instytut Homo Homini, na taki pomysł nie zgadzało się z początkiem roku 75 proc. kobiet i 65 proc. mężczyzn, przy czym aż 44 proc. pań uznawało tę zmianę za „nie do przyjęcia" (odpowiedź taką wskazało 35 proc. mężczyzn.).
Tymczasem dłuższy staż pracy to z punktu widzenia rachunku ekonomicznego bardzo opłacalny wysiłek. Dłuższy okres składkowy daje w konsekwencji wyższą emeryturę. To właśnie krótszy okres składkowy jest jednym z głównych winowajców niższych emerytur polskich kobiet. Mężczyźni mogą w tej chwili liczyć średnio na emeryturę w wysokości 68 proc. ostatniej pensji, kobiety zaledwie na 51 proc. Różnica w wysokości świadczeń dla obu płci wynika przede wszystkim z mniejszej liczby przepracowanych przez kobiety lat, m.in. dlatego, że panie przechodzą dziś na emeryturę o 5 lat wcześniej.