Ubezpieczeni, którzy płacą składki emerytalne do ZUS, będą mieli kwoty zapisane na kontach podniesione o 5,18 proc. Pokrywa się to z naszymi wcześniejszymi szacunkami, gdy zakładaliśmy, że będzie to między 4,4 a 5,5 proc. Dla porównania, w 2010 r. waloryzacja wyniosła 3,98 proc.
Co to oznacza? Do każdego tysiąca złotych zgromadzonych na koncie emerytalnym w ramach I filara dopisanych zostanie prawie 52 zł. Dodatkowe pieniądze będą zapisywane na kontach od czerwca. Są to jednak księgowe podwyżki, bo w rzeczywistości ze składek emerytalnych wpłacanych do ZUS wypłacane są świadczenia obecnym emerytom. Dopiero w przyszłości, gdy osoba przejdzie na emeryturę, zapisy te zostaną zamienione w realne pieniądze.
Ubiegłoroczna waloryzacja jest zbliżona do wzrostu inflacji - 4,6 proc. (liczonej grudzień do grudnia). Lepsza jednak niż wynik z inwestycji wypracowany przez fundusze emerytalne. OFE miały bowiem stratę wynoszącą 4,65 proc. (druga roczna strata w historii ich działalności). Wzrost kont w OFE nie zależy jednak od wzrostu płac, ale od sytuacji na rynku kapitałowym.
Oba konta w ZUS i OFE miały w założeniu się uzupełniać, a przez to oszczędności emerytalne miały być bardziej bezpieczne. Od ubiegłego roku do OFE trafia jednak nieduża części pensji pracujących. Rząd zdecydował o obniżeniu składki do funduszy z 7,3 do 2,3 proc. To, co nie idzie do tych instytucji, trafia do ZUS na nowe subkonto (obecnie 5 proc., a na główne konto w ZUS – 12,22 proc.). Jest ono inaczej waloryzowane niż główne konto. Jego wzrost zależy bowiem od rozwoju polskiej gospodarki.
Generalnie, po decyzji rządu, udział części świadczenia pochodzącej z OFE istotnie zmalał w całej emeryturze z publicznego systemu. Wyniesie między 20 a 25 proc. Pierwotnie miało to być ok. 50 proc.