Ponad dwa tysiące firm w Polsce pomaga swym pracownikom gromadzić dodatkowe pieniądze na emeryturę – wynika z wyliczeń firmy konsultingowej Mercer Polska. To niezbyt imponująca liczba, biorąc pod uwagę, że w Polsce jest ponad milion pracodawców. Kiepsko wypadamy na tym tle nie tylko w porównaniu z krajami Europy Zachodniej (np. Danii, Holandii, Wielkiej Brytanii czy Niemiec), ale także naszej części Europy, np. Czech, Słowacji czy Węgier.
Korporacyjny benefit
W Polsce na emerytalne wsparcie firmy mogą liczyć najczęściej pracownicy spółek zachodnich korporacji, które włączają je do swych programów świadczeń dodatkowych, czyli benefitów.
– Tworzenie planów emerytalnych w Polsce wynika przede wszystkim z polityki grup międzynarodowych. Innym powodem jest chęć utrzymania pracowników, ale dzieje się to głównie w branżach narażonych na dużą fluktuację zatrudnionych, jak np. farmaceutyczna – mówi Jacek Treumann, członek zarządu Legg Mason TFI.
Około połowy (1116) zakładowych planów stanowią u nas tzw. pracownicze programy emerytalne (PPE), których tworzenie i prowadzenie reguluje ustawa o PPE. Jednak decydująca jest chęć pracodawcy. On bowiem ponosi główny ciężar finansowania programu; przede wszystkim opłaca składkę podstawową za pracowników (składkę dodatkową mogą płacić sami pracownicy), która średnio przekracza 3,3 tys. zł na osobę.
Odprowadzane składki oraz koszty związane z funkcjonowaniem PPE pracodawca wlicza do kosztów uzyskania przychodu. Składki są też zwolnione z obciążeń na rzecz ZUS. Pracownicy z kolei nie odprowadzają podatku Belki od zysków z inwestycji w ramach PPE. Nie ma też podatku od spadków i darowizn.