Mniej pieniędzy do OFE

Obniżenie składki do funduszy emerytalnych to jedno z najważniejszych wydarzeń mijającego roku

Publikacja: 30.12.2011 01:00

Mniej pieniędzy do OFE

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński Robert Gardziński

Zaskoczeniem okazała się nie tylko sama decyzja rządu o obcięciu składki do OFE, ale też tempo w jakim pracowano nad tak ważna zmianą w systemie emerytalnym oraz gorąca dyskusja na ten temat.

Sygnał, że rząd chce obniżyć wysokość składki  do funduszy emerytalnych - z 7,3 do 2,3 proc., a docelowo do 3,5 proc. (od 2017 r.) - pojawił się już pod koniec 2010 r. W przedostatnim dniu roku poinformował o tym premier Donald Tusk. Zapewniał wówczas, że to nie jest wywracanie systemu, a raczej jego naprawianie.

Pomysł od razu spotkał się z krytyką znaczącej grupy ekonomistów oraz ekspertów. Wywołał wiele kontrowersji. Przeciwnicy tego rozwiązania ostro spierali się ze zwolennikami. Ci pierwsi podkreślali, że to tylko krok mający ratować budżet i spowoduje obniżenie wysokości emerytur w przyszłości. Rząd zapewniał, że zaoszczędzone w ten sposób pieniądze, w całości będą przeznaczone na obniżenie długu publicznego i deficytu sektora finansów publicznych. Zapewniał też, że przyszli emeryci na tym nie stracą.

Najgłośniej krytykował rząd za ten krok prof. Leszek Balcerowicz. Do historii przeszła już marcowa debata telewizyjna między nim a ministrem finansów Jackiem Rostowskim, który jest uznawany za jednego z autorów tego pomysłu. Po kilku miesiącach od wprowadzenia tej zmiany żadne ze stron nie zmieniła zdania.

- Przełożenie środków z OFE do ZUS nie było dobrą decyzją.  Nie zmniejsza to bowiem całkowitych zobowiązań publicznych. Zmiana nie prowadzi do poprawy rzeczywistej sytuacji gospodarczej czy stabilności systemu emerytalnego, a tylko zmienia statystyczne proporcje długu ukrytego i jawnego. Wartości na nich zapisane stanowić będą nadal zobowiązania publiczne, chociaż nie wliczane do statystyk. Przeprowadzona przez rząd zmiana  prowadzi do koncentracji ryzyka w jednej części systemu, a tym samym do zmniejszenia jego bezpieczeństwa – uważa Michał Rutkowski, dyrektor w Banku Światowym, współautor koncepcji reformy emerytalnej z 1999 r.

Według Aleksandry Świątkowskiej, ekonomisty BOŚ Banku, obniżenie składki do OFE miało jednak pozytywny wpływ na finanse publiczne już w 2011 r.

- Obniżyło potrzeby pożyczkowe, czyli wyemitowaliśmy mniej obligacji skarbowych. Zarówno obniżenie składki, jak i zarządzanie płynnością budżetu państwa spowodowało obniżenie długu publicznego zarówno jeśli liczyć go według metodologii krajowej, jak i unijnej. Obniżyliśmy także deficyt finansów publicznych według metodologii ESA 95, choć już nie według krajowej. W 2012 roku efekt niższej składki do OFE będzie jeszcze mocniej widoczny – mówi Aleksandra Świątkowska.

Ustawa dotycząca zmian w systemie emerytalnych weszła w życie w maju, po błyskawicznym tempie prac nad nią w parlamencie.  Od czerwca do funduszy emerytalnych trafia już mniej pensji ubezpieczonych. Przelewy składek do OFE spadły drastycznie. Zamiast ok. 2 mld zł dostają po kilkaset milionów złotych miesięcznie. W tym roku nie będzie to jeszcze aż tak odczuwalne, bo zmiana weszła w połowie roku. W sumie trafiło do tych instytucji 15,1 mld zł, wobec 22,4 mld zł w 2010 r. W przyszłym roku otrzymają już znacznie mniej pieniędzy, bo według szacunków ZUS - 9,1 mld zł. Zdaniem zarządzających ta decyzja ma wpływ na popyt funduszy na akcje czy obligacje. Spowodowała także mniejszą płynność na rynku.  Przyszły rok może zaś pokazać czy ta zmiana przełoży się na zainteresowanie zarządzających np. ofertami resortu skarbu (dotąd to głównie one były nabywcami pakietów akcji sprzedawanych spółek).

Dziś zdaniem przedstawicieli branży emerytalnej oraz niektórych ekspertów istnieje obawa, że rząd zdecyduje się na dalsze zmiany w OFE, w tym też - śladem Węgier – na ich nacjonalizację. Prof. Leszek Balcerowicz nie wykluczył niedawno, że rząd może zdecydować się na dalszą redukcję składki do OFE. Z kolei premier Donald Tusk pytany przez Tomasza Lisa o OFE powiedział, że nie wyklucza żadnej decyzji w przyszłości, choć jej nie planuje.

Obniżka składki nie powoduje jednak, że mniej wpłacamy składek do publicznego systemu zabezpieczenia społecznego. W ZUS powstało bowiem nowe subkonto na które trafia ta część składki, która nie jest już odprowadzana do funduszy emerytalnych. To oznacza, że w ZUS mamy teraz dwa konta emerytalne.  Jedno dotychczasowe, na które trafia 12,22 proc. pensji brutto ubezpieczonych, a drugie, nowe, gdzie przekazywane jest aktualnie 5 proc. Oba te konta są w inny sposób waloryzowane.

Dyskusja nad zmianami w systemie emerytalnym, która przetoczyła się na początku mijającego roku miała jeszcze jeden ważny aspekt. Do świadomości Polaków przedostała się ważna informacja, że emerytura z nowego, zreformowanego systemu nie będzie wysoka i wyniesie zaledwie 30 proc. ostatnich zarobków.  To skłoniło część osób do zatroszczenia się o przyszłość. Przy okazji obniżenia składki do OFE rząd zdecydował zaś, że wprowadzi nowy produkt emerytalny – indywidualne konto zabezpieczenia emerytalnego (IKZE).

 

Michał Rutkowski

dyrektor w Banku Światowym

Przeprowadzona przez rząd zmiana  prowadzi do koncentracji ryzyka w jednej części systemu, a tym samym do zmniejszenia jego bezpieczeństwa.

Celami reformy było:

Zmiana nie neguje wszystkich tych celów, ale w większym lub mniejszym zakresie ogranicza możliwość realizacji każdego z nich. W największym stopniu oczywiście tego, który związany jest z bezpieczeństwem.

Utworzenie subkont w ZUS indeksowanych inaczej niż dotychczasowe indywidualne konta odchodzi od makroekonomicznych podstaw systemu. O ile dzisiejsze konta w ZUS wykorzystują w pełni mechanizmy długookresowych przeobrażeń na rynku pracy (co oznacza stabilność systemu), to proponowane subkonta oznaczają, że będą one swoistego rodzaju obligacją rządową, a więc tylko statystyczną zamianą obligacji jawnych na ukryte. Jeżeli byłyby one waloryzowane tak jak obligacje – różnica byłaby faktycznie tylko statystyczna, a przy okazji – udział faktycznego długu publicznego w naszych emeryturach wyższy. Jeżeli waloryzacja tych subkont byłaby wyższa (np. taka jak stopa zwrotu w OFE), to dodatkowy koszt oznacza że rząd będzie płacił większą cenę za dług ukryty niż dług jawny – cenę tę zapłacą jednak przyszłe pokolenia. W efekcie będziemy zadłużać się bardziej, płacąc za to wyższą cenę.

Zaskoczeniem okazała się nie tylko sama decyzja rządu o obcięciu składki do OFE, ale też tempo w jakim pracowano nad tak ważna zmianą w systemie emerytalnym oraz gorąca dyskusja na ten temat.

Sygnał, że rząd chce obniżyć wysokość składki  do funduszy emerytalnych - z 7,3 do 2,3 proc., a docelowo do 3,5 proc. (od 2017 r.) - pojawił się już pod koniec 2010 r. W przedostatnim dniu roku poinformował o tym premier Donald Tusk. Zapewniał wówczas, że to nie jest wywracanie systemu, a raczej jego naprawianie.

Pozostało 92% artykułu
Materiał Partnera
Zainwestuj w przyszłość – bez podatku
Materiał Partnera
Tak możesz zadbać o swoją przyszłość
Emerytura
Wypłata pieniędzy z PPK po 2 latach oszczędzania. Ile zwrotu dostaniemy
Emerytura
Autozapis PPK 2023. Rezygnacja to dobry pomysł? Eksperci odpowiadają
Emerytura
Emeryci ograniczają wydatki. Mają jednak problemy z długami