Błędy popełniane przez inwestorów

Zakupy w ostatniej fazie hossy, zbyt długie trzymanie taniejących jednostek i obawy przed powrotem na rynek po przecenie – to tylko kilka błędów, jakie zdarzają się inwestorom, którzy nie potrafią zapanować nad emocjami

Publikacja: 16.06.2011 01:20

Błędy popełniane przez inwestorów

Foto: Fotorzepa, Seweryn Sołtys

Niezależnie od koniunktury wpłacaj co miesiąc połowę inwestowanej kwoty do funduszy obligacji, drugą zaś połowę do funduszu zrównoważonego – to przykładowe zalecenie, jakie może dostać nowy klient funduszy inwestycyjnych. Przepisy chroniące nieprofesjonalnych inwestorów (konsumentów) nakazują bowiem, by osobę rozpoczynającą przygodę z funduszami poddać testom oceniającym jej skłonność do ryzyka. Na tej podstawie klientowi rekomendowana jest mniej lub bardziej agresywna strategia.

37,7 mld zł

to wartość kupionych jednostek funduszy akcyjnych w II i III kw. 2007 r., a więc tuż przed wybuchem kryzysu finansowego

Ankieta jest skonstruowana tak, że ostateczne zalecenie nie zależy w żaden sposób od koniunktury na rynku. Niezależnie od tego, czy trwa akurat hossa czy bessa, klient dostanie tę samą receptę na inwestowanie, zależną tylko od jego wiedzy, doświadczenia i oczekiwań. Pod uwagę jest więc brane to, na jak długo jest gotów zainwestować pieniądze, jaką stratę zaakceptować, jaka jest jego wiedza o instrumentach finansowych itp.

Sposób na dobry, ale nie rewelacyjny wynik

Taka strategia nie pozwoli na osiągnięcie rekordowych zysków, ale powinna zapewnić niezłą stopę zwrotu, o ile inwestor będzie się jej konsekwentnie trzymał. Jednak często dzieje się tak, że z czasem włącza się czynnik ludzki. Inwestor obserwuje tempo, w jakim pomnażane są jego środki, i widzi, że w inny sposób można było osiągnąć więcej. Gdyby np. pieniądze zamiast w funduszu zrównoważonym pracowały w funduszu akcyjnym, zyskałyby 15 proc. w skali roku zamiast 8 proc. Gdyby do bardziej agresywnego produktu trafiała całość, a nie tylko połowa wpłat, wynik byłby jeszcze lepszy. Często taka osoba w pewnym momencie zaczyna modyfikować strategię – na przykład widząc zwyżki na giełdzie, przenosi całość nowych wpłat do funduszu akcyjnego. Bywa, że dokonuje też konwersji już kupionych jednostek. Taka strategia może zwiększyć zyski, ale może też okazać się zgubna. Pod wpływem emocji wiele osób, zwłaszcza z niewielką wiedzą o inwestowaniu, zaczyna popełniać błędy.

20,4 mld zł

inwestorzy wydali w tym samym okresie na zakup jednostek funduszy zrównoważonych i stabilnego wzrostu

Brak strategii inwestowania lub spontaniczne odstępstwa od przemyślanej strategii są błędem. Jeżeli zdecydujemy się działać zgodnie z zaleceniami TFI, a więc systematycznie kupować jednostki funduszy określonych typów, nie należy zmieniać tego planu bez wyraźnego powodu. Takim powodem może być wydłużenie lub skrócenie planowanego okresu oszczędzania, znaczna poprawa lub pogorszenie sytuacji materialnej itp., ale nie zmiana koniunktury na rynku.

Akcje w końcu przestaną drożeć

Ryzyko popełnienia błędu pod wpływem emocji w jeszcze większym stopniu dotyczy inwestorów, którzy od początku starają się przewidywać koniunkturę i stawiać na te instrumenty, które ich zdaniem okażą się najbardziej zyskowne. Przy takiej metodzie postępowania bardzo łatwo jest o pomyłkę. Jeśli spojrzymy na historyczne dane, łatwo jest wskazać momenty, w których należało kupić, a w których umorzyć jednostki, by wycisnąć z rynku najwięcej. Wielu oszczędzających w funduszach chce zarobić więcej niż wieloletnia średnia. Dlatego starają się przewidzieć przyszłe zachowanie rynku i dostosowują do tych prognoz swoje decyzje inwestycyjne – kupują, gdy spodziewają się zwyżek, a umarzają jednostki, gdy oczekują spadków.

Błędami, jakie często popełnia ta grupa inwestorów, są nadmierna wiara w historyczne dane pokazujące świetne efekty pracy funduszy, zbytnia podatność na reklamę oraz poddawanie się euforii. Te punkty można połączyć w jeden, bo reklam TFI jest najwięcej, gdy hossa trwa już od dłuższego czasu, a nastroje na rynku niebezpiecznie zbliżają się do euforycznych. Gdy informacje giełdowe z kolumn gospodarczych trafiają na czołówki gazet, na parkiet (bezpośrednio lub za pośrednictwem funduszy) trafia wiele osób, które dotąd nie miały doświadczenia z rynkiem kapitałowym. Wtedy właśnie warto zachować szczególną ostrożność.

11,0 mld zł

: taką kwotę inwestorzy wycofali z funduszy akcyjnych w IV kw. 2008 r. i I kw. 2009 r., a więc wtedy, gdy ceny były najniższe

Duże spadki po gwałtownych zwyżkach

Reklamy funduszy są opatrzone zastrzeżeniem, że wyniki historyczne nie gwarantują tego, że i w kolejnych miesiącach fundusz będzie zyskiwał równie dużo. Jednak przekaz, jak dużo można było zarobić za pośrednictwem funduszu, wciąż pojawia się w komunikatach reklamowych.

Tymczasem każda hossa, podobnie jak każda bessa, kiedyś się kończy i należy o tym pamiętać. Można wręcz zaryzykować twierdzenie, że jeśli reklam funduszy inwestycyjnych gwałtownie przybywa, może to wskazywać na zbliżający się koniec hossy.

Decyzja, by właśnie wtedy przystępować do inwestycji, jest obarczona podwyższonym ryzykiem. Być może wzrostowy trend utrzyma się jeszcze przez kilka miesięcy, ale równie prawdopodobne jest to, że za chwilę dojdzie do załamania. Nawet w takiej sytuacji zakup jednostek funduszy akcyjnych lub mieszanych może być opłacalny. Jednak taką inwestycję należy bardzo uważnie monitorować, by wycofać się z niej, zaraz gdy tylko pojawią się pierwsze sygnały zmiany trendu. Im zwyżki były bardziej gwałtowne, tym większa jest szansa, że występujące po nich spadki okażą się równie silne.

Nie każdy potrafi pogodzić się ze stratą

Psychologowie przyglądający się rynkom kapitałowym sprawdzili też, kiedy inwestorzy decydują się zamykać pozycje (czyli wycofywać się z inwestycji). Zauważyli, że wiele osób ma skłonność, by zbyt szybko sprzedawać instrumenty, na których osiągnęli niewielki zysk. Z drugiej strony przetrzymują zbyt długo te, które przyniosły im stratę, w oczekiwaniu na odbicie cen. Zdarza się wręcz dokupywanie przecenionych jednostek, aby uśrednić cenę zakupu i dzięki temu szybciej wyjść na plus.

12,6  mld zł

to wartość umorzeń jednostek funduszy zrównoważonych i stabilnego wzrostu w tym samym okresie

Gdy kupimy 10 jednostek po 100 zł, a następnie dokupimy kolejne 10 po 90 zł, wystarczy powrót ceny do 95 zł, by inwestycja przestała przynosić straty. Jeżeli inwestor nie dokona drugiego, tańszego zakupu, przestanie być na minusie dopiero wtedy, gdy cena dojdzie do 100 zł. Dokupienie tańszych jednostek okaże się jednak zgubne, gdy fundusz będzie dalej tracił. Gdy wartość jednostki spadnie do 80 zł, inwestor przez dodatkowy zakup straci 300 zł zamiast 200 zł.

Inwestycje, które przynoszą straty, warto szybko ucinać. Uwolnione w ten sposób środki można zaangażować w inne instrumenty, które mogą okazać się bardziej zyskowne.

Niestety nie każdy potrafi zaakceptować niewielką stratę. Początkującym zdarza się popełniać jeszcze poważniejszy błąd. Najpierw zbyt długo powstrzymują się z umorzeniem jednostek i czekają na odwrócenie się trendu. Gdy to długo nie następuje, stopniowo tracą nadzieję i wreszcie, zrezygnowani, wycofują się z inwestycji w największym dołku, tuż przed odbiciem notowań.

Błędem, jaki pod wpływem emocji popełnia wielu inwestorów, jest nie tylko rozpoczynanie inwestycji zbyt późno, gdy akcje są już bardzo drogie, ale też opór przed powrotem na rynek w momencie, w którym należałoby to zrobić.

Osoba, która podczas zwyżek na giełdzie nie ma oporów przed zakupem jednostek funduszu akcyjnego kosztujących 100 zł (bo przecież będą dalej drożeć, skoro ich wartość rośnie od roku czy dwóch), nie kupuje tych samych jednostek po przecenie, gdy sprzedawane są np. po 70 zł czy 80 zł.

Skorzystaj z okazyjnych cen

Psychologowie tłumaczą to bólem po poniesionej stracie, który zmniejsza skłonność do  ryzykownego inwestowania po raz kolejny.

Tymczasem właśnie po długich i głębokich spadkach jest najlepszy moment, żeby wrócić do przecenionych akcji. Wtedy jednak do wystraszonych stratami inwestorów lepiej trafia argument, że nie wiadomo, czy spadki nie potrwają jeszcze jakiś czas, więc bezpieczniej jest wstrzymać się z powrotem na rynek. A to powoduje, że ucieka szansa na zakup jednostek po korzystnej cenie.

Kierujący się emocjami inwestor często wraca na rynek dopiero wtedy, gdy trend wzrostowy trwa już od pewnego czasu i ceny nie są aż tak okazyjne.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora p.ceregra@rp.pl

Jak sprawdzić swoje siły bez narażania się na wysokie straty

Gdy patrzymy na historyczne dane z giełdy, zachowanie indeksów wydaje się łatwe do przewidzenia. Znacznie trudniej jest dziś ocenić, czy w ciągu najbliższego tygodnia lub miesiąca indeksy wzrosną czy spadną. Dlatego zanim zaczniemy spekulować jednostkami, narażając w ten sposób nasze oszczędności na straty, warto przećwiczyć to na sucho. Początkujący inwestorzy powinni zwrócić uwagę na konkursy, w których chodzi o takie zarządzanie wirtualnym portfelem (akcji, obligacji lub jednostek uczestnictwa funduszy), by wypracować jak najwyższą stopę zwrotu. Regulaminy takich konkursów zwykle skłaniają do obierania skrajnie ryzykownych strategii, bo nagroda jest tylko jedna i otrzymuje ją najskuteczniejszy inwestor. Jednak taki konkurs można potraktować jako sposób na zdobycie doświadczenia.

Trzeba tylko pamiętać, że wirtualnymi pieniędzmi obraca się łatwiej niż prawdziwymi, ponieważ nie ryzykujemy utraty własnych środków, a decyzjom nie towarzyszą zbyt wielkie emocje. Kolejnym etapem może być próba aktywnego zarządzania minimalnym portfelem, na przykład o wartości 1 tys. zł. Aby nie ponosić kosztów transakcyjnych, warto wybrać platformę, której użytkownicy są zwolnieni z opłat dystrybucyjnych. Zarządzanie taką niewielką kwotą powinno już pokazać, że przewidywanie przyszłych ruchów na giełdzie wcale nie jest tak proste, jak może się wydawać, gdy patrzymy na historyczne dane.

Rekordowe zakupy tuż przed szczytem hossy

Przekonanie, że skoro akcje drożeją, będą drożały nadal, może się bardzo boleśnie odbić na stanie portfela. W czerwcu 2007 r., gdy hossa na rynku akcji dobiegała końca, inwestorzy złożyli zlecenia zakupu jednostek funduszy akcyjnych o wartości 7,8 mld zł. Miesiąc później było to nawet 8,1 mln zł. Łącznie w drugim i trzecim kwartale 2007 r. inwestorzy sięgnęli po jednostki warte 37,7 mld zł. O połowę mniejszym zainteresowaniem cieszyły się jednostki funduszy stabilnego wzrostu i zrównoważonych, jednak i na nie było wciąż wielu chętnych. Największa fala umorzeń jednostek nadeszła w styczniu 2008 r., gdy było już jasne, że sytuacja na giełdzie nie jest przejściową korektą, tylko poważnym kryzysem.

W tym miesiącu inwestorzy umorzyli jednostki funduszy akcyjnych warte 10 mld zł i jednostki funduszy mieszanych o wartości 10,7 mld zł. Byli jednak i tacy, którzy zamiast sprzedawać, czekali na odbicie, a cierpliwości zabrakło im w najgorszym momencie. W ostatnim kwartale 2008 r. i pierwszym 2009 r., a więc wtedy, gdy ceny były najniższe, inwestorzy pozbyli się jednostek funduszy akcyjnych wartych 11 mld zł. Główny indeks warszawskiej giełdy miał wtedy wartość o około 70 proc. niższą od rekordowych notowań. Inwestor, który w złym momencie zdecydował się i na zakup, i na umorzenie jednostek, mógł więc stracić nawet około dwie trzecie powierzonego funduszowi kapitału.

Niezależnie od koniunktury wpłacaj co miesiąc połowę inwestowanej kwoty do funduszy obligacji, drugą zaś połowę do funduszu zrównoważonego – to przykładowe zalecenie, jakie może dostać nowy klient funduszy inwestycyjnych. Przepisy chroniące nieprofesjonalnych inwestorów (konsumentów) nakazują bowiem, by osobę rozpoczynającą przygodę z funduszami poddać testom oceniającym jej skłonność do ryzyka. Na tej podstawie klientowi rekomendowana jest mniej lub bardziej agresywna strategia.

37,7 mld zł

Pozostało 96% artykułu
Materiał Partnera
Zainwestuj w przyszłość – bez podatku
Materiał Partnera
Tak możesz zadbać o swoją przyszłość
Emerytura
Wypłata pieniędzy z PPK po 2 latach oszczędzania. Ile zwrotu dostaniemy
Emerytura
Autozapis PPK 2023. Rezygnacja to dobry pomysł? Eksperci odpowiadają
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Emerytura
Emeryci ograniczają wydatki. Mają jednak problemy z długami