– Racjonalna korekta w systemie emerytalnym wynika z troski o finanse publiczne. Nie spowoduje, że emerytury będą niższe, a mogą być nawet wyższe – zapewnia Michał Boni, szef doradców strategicznych premiera.

Od kwietnia składka do OFE ma spaść z 7,3 proc. do 2,3 proc. wynagrodzenia. Docelowo (od 2017 r.) do funduszy ma trafiać 3,5 proc. pensji. Więcej pieniędzy wpłynie do ZUS, ale na specjalne konto. Projekt zakłada, że OFE będą mogły więcej środków inwestować w akcje, a Polacy mają zyskać nową ulgę podatkową przy dobrowolnym oszczędzaniu na starość.

Z rządowych wyliczeń wynika, że dzięki zmianom nieznacznie wzrośnie wysokość przyszłych emerytur. I tak 35-latka, która zarabia średnią krajową (i jest w OFE od dziesięciu lat), może w nowym systemie liczyć na świadczenie rzędu 2115 zł. Bez dokonywania zmian byłoby to 2060 zł.

– Prognozy wyższych emerytur wynikają z tego, że przyjęto wysoką stopę waloryzacji składki w ZUS. Natomiast taka stopa na poziomie nominalnego PKB jest nie do utrzymania w związku z szybkim tempem starzenia się społeczeństwa – przekonuje Krzysztof Rybiński, b. wiceprezes NBP.