Rząd przekonuje, że musi zmienić system emerytalny

Decyzja o podziale składki emerytalnej to wynik groźnego wzrostu deficytu i długu publicznego

Publikacja: 07.01.2011 02:42

Michał Boni

Michał Boni

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

Minister Michał Boni, szef doradców strategicznych premiera, przekonywał w środę w Sejmie, że reforma emerytalna jest konieczna, bo obecny system jest za drogi dla państwa. Tymczasem prof. Leszek Balcerowicz podkreśla, że debata na temat tych zmian sprowadza się do demagogii.

Michał Boni zmiany zaproponowane przez rząd określił jako wybór równowagi między odpowiedzialnością za „dzisiaj” i za „przyszłość”. Polegają one na propozycji obniżenia składki do OFE z 7,3 do 2,3 proc. Docelowo, od 2017 r. mają otrzymywać 3,5 proc. Różnica ma trafiać na nowe subkonto emerytalne w ZUS. W tej instytucji każdy ubezpieczony ma już konto emerytalne, na które idzie 12,22 proc. ich pensji. 

Michał Boni argumentował, że decyzja o podziale składki to wynik groźnego wzrostu deficytu i długu publicznego. – Jeśli system emerytalny z OFE nie zostanie zmieniony lub skorygowany, to nie ma takich cięć, które zrównoważyłyby narastanie długu – mówił zaś premier Donald Tusk, odpowiadając posłom na pytania.

Dodał, że przepisy europejskie, które nazwał „idiotycznymi”, powodują, że te same pieniądze, tych samych emerytów, księgowane w ZUS nie obciążają długu publicznego, a zapisywane w OFE obciążają ten dług. Chodzi zaś o unijną metodologię liczenia długu i deficytu. Co ciekawe, jeszcze kilka tygodni temu rząd obwieścił sukces w negocjacjach z UE właśnie na ten temat. – Deficyt sektora finansów publicznych w tym roku, po przeprowadzeniu zmian w OFE, wyniesie nieznacznie powyżej 6 proc. PKB – poinformował minister finansów Jacek Rostowski.

Prof. Leszek Balcerowicz w środę powtórzył, że kampania rządowa dotycząca zmian w systemie emerytalnym jest „wyjątkowo nierzetelna i nieuczciwa”. Apelował do mediów o krytyczne spojrzenie na wypowiedzi rządu i osób z nim związanych, które często są wyłącznie demagogią. Podkreślił, że OFE stały się „chłopcem do bicia”, mimo że działają w warunkach uchwalonych przez rząd. A we wrześniu, gdy przyjmowano budżet, nic nie wskazywało, że pojawi się taka propozycja.

– Czy wtedy istniała już świadomość, że możemy przekroczyć próg 55 proc. długu do PKB? – pytał. Bo jeśli tak, to od razu należało przedsięwziąć jakieś kroki. Piotr Ciżkowski z Ernst & Young zauważa, że oszczędności można szukać gdzie indziej – centralizacja zakupów w administracji publicznej dałaby 4 – 6 mld zł oszczędności. A to tylko jeden z przykładów, bo w grę może wchodzić np. centrum usług wspólnych administracji, które też dałoby oszczędności. Na zmianie podziału składki do OFE rząd zyska ok. 10 mld zł. 

Michał Boni w Sejmie przekonywał, że przesunięcie składki nie pogorszy stopy zastąpienia (relacji emerytury do ostatniego wynagrodzenia). Dodatkowo nie wykreuje tak dużego wzrostu ukrytego długu publicznego, jak działoby się to, gdybyśmy mieli do czynienia z całkowitym powrotem do jednofilarowego modelu emerytalnego.

Dodał też, że zmiana daje szansę na podwyższenie stopy zastąpienia przez dobrowolne wpłaty (od 2 do docelowo 4 proc. pensji), które będzie można odpisać od podstawy opodatkowania. Z jego wyliczeń wynika, że jeżeli z ulg podatkowych związanych z dodatkowym ubezpieczeniem emerytalnym skorzystałoby 10 proc. uprawnionych, to w 2012 r. będzie to kosztować budżet 131 mln zł, natomiast w 2017 r. – 317 mln zł.

Między 20 stycznia a połową lutego miałyby się odbyć skrócone do 21 dni konsultacje społeczne. Przeciwne temu są już jednak zarówno związki zawodowe, jak i organizacje pracodawców.

Minister Michał Boni, szef doradców strategicznych premiera, przekonywał w środę w Sejmie, że reforma emerytalna jest konieczna, bo obecny system jest za drogi dla państwa. Tymczasem prof. Leszek Balcerowicz podkreśla, że debata na temat tych zmian sprowadza się do demagogii.

Michał Boni zmiany zaproponowane przez rząd określił jako wybór równowagi między odpowiedzialnością za „dzisiaj” i za „przyszłość”. Polegają one na propozycji obniżenia składki do OFE z 7,3 do 2,3 proc. Docelowo, od 2017 r. mają otrzymywać 3,5 proc. Różnica ma trafiać na nowe subkonto emerytalne w ZUS. W tej instytucji każdy ubezpieczony ma już konto emerytalne, na które idzie 12,22 proc. ich pensji. 

Pozostało 81% artykułu
Materiał Partnera
Zainwestuj w przyszłość – bez podatku
Materiał Partnera
Tak możesz zadbać o swoją przyszłość
Emerytura
Wypłata pieniędzy z PPK po 2 latach oszczędzania. Ile zwrotu dostaniemy
Emerytura
Autozapis PPK 2023. Rezygnacja to dobry pomysł? Eksperci odpowiadają
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Emerytura
Emeryci ograniczają wydatki. Mają jednak problemy z długami