Jeszcze w listopadzie ubiegłego roku ekonomiści byli oburzeni propozycjami minister pracy Jolanty Fedak i ministra finansów Jacka Rostowskiego, którzy proponowali obniżenie składki trafiającej do funduszy emerytalnych (z 7,3 do 3 proc. wynagrodzenia). Ponad 30 z nich podpisało się wtedy pod listem do premiera w tej sprawie.
[wyimek] [b][link=http://grafik.rp.pl/grafika2/596531]Zobacz kto broni, a kto atakuje OFE[/link][/b][/wyimek]
Dziś ekonomiści już aż tak mocno nie bronią reformy emerytalnej. Większość co prawda wciąż jest zdania, że OFE powinny pozostać częścią systemu emerytalnego, ale nie wykluczają czasowych korekt. Wśród nich może być wprowadzenie specjalnych obligacji emerytalnych przekazywanych do OFE zamiast części składki w gotówce. Powód? Sytuacja finansów publicznych.
Można odnieść wrażenie, że ekonomiści są przekonani, iż trzeba sięgać po radykalniejsze rozwiązania, które pomogą w krótkim czasie.
– Najszybciej na zmianę poziomu długu wpłynie przekwalifikowanie funduszy emerytalnych. Niezależnie od tego, jaką metodę rząd wymyśli, to najszybciej i najskuteczniej uchroni nas przed przekroczeniem drugiego progu ostrożnościowego przez dług, czyli 55 proc. PKB – mówi Mirosław Gronicki, były minister finansów.