Około 117 tys. osób zajmuje się pozyskiwaniem klientów dla funduszy emerytalnych (akwizycją) – wynika z rejestru Komisji Nadzoru Finansowego. Zgodnie z zapowiedzią zmian w prawie niebawem stracą oni możliwość wykonywania tej pracy. Rząd planuje wprowadzić zakaz akwizycji. Od przyszłego roku na rynku wtórnym, a następnie od 2014 roku także pierwotnym. Powód? Akwizycja to niepotrzebny wydatek (w latach 2000 – 2009 towarzystwa wydały na nią ok. 3,5 mld zł) podnoszący koszty systemu emerytalnego. Jej likwidacja pozwoli obniżyć wysokość opłaty od składki o 0,7 proc.

Planowany zakaz pozyskiwania osób do funduszy wywołał protest osób, które zarobkowo zajmują się akwizycją. Ślą listy do posłów, resortu pracy, organizacji pracodawców, a nawet premiera. Przeciw całkowitemu zakazowi akwizycji protestuje też większość towarzystw.

Z największą liczbą akwizytorów współpracuje Axa – z ponad 21 tys., a z najmniejszą Polsat, bo zaledwie z 99 osobami. Większość akwizytorów to agenci ubezpieczeniowi, pracownicy banków czy Poczty Polskiej. Jest jednak kilka tysięcy osób, dla których praca dla OFE to jedyna forma zarobku.

Towarzystwa emerytalne w sytuacji, gdy nie ma jeszcze uchwalonego nowego prawa, nie chcą wyrokować, czy będą rozwiązywać współpracę z akwizytorami. – Dla znacznej części naszej sieci własnej OFE jest priorytetem. Ewentualną zmianę strategii będziemy rozważać po ogłoszeniu ostatecznego zakresu proponowanych przez rząd zmian – mówi Cezary Burzyński, prezes PKO BP Bankowy PTE.

Za zdobycie od konkurencji klienta, który ma uzbierany na koncie znaczący kapitał, towarzystwa płacą najwięcej. Prowizja może dojść nawet do ok. 2 tys. zł od jednej umowy. Na rynku pierwotnym prowizje są znacznie niższe, zaczynają się nawet od kilkunastu złotych do maksymalnie kilkuset.