Bessa giełdowa spowodowała, że do dziś wartość jednostek rozrachunkowych otwartych funduszy emerytalnych (OFE), na które przeliczane są składki wpłacane przez klientów, nie wróciła do poziomu sprzed kryzysu. W ostatnią środę niepochlebnie na temat funduszy wypowiedział się także premier Donald Tusk. Czy rzeczywiście ich krytyka jest uzasadniona? Czy źle inwestują składki swoich klientów? – W porównaniu z funduszami inwestycyjnymi stabilnego wzrostu, które mają podobny skład portfela inwestycyjnego, fundusze emerytalne wypadają lepiej. Wydaje się, że dość dobrze wypełniają swoją rolę – ocenia Tomasz Publicewicz z firmy Analizy Online.
Jak wynika z naszych wyliczeń, przeciętny wynik wypracowany z inwestycji OFE zarówno w ostatnim roku, jak i pięciu oraz dziesięciu latach jest lepszy od średniej stopy zwrotu funduszy inwestycyjnych stabilnego wzrostu (inwestują podobnie jak fundusze emerytalne) czy nawet funduszy inwestycyjnych zrównoważonych (więcej pieniędzy lokują w akcjach niż OFE). I tak średni wynik za ostatnie dziesięć lat (licząc od 25 sierpnia do 25 sierpnia) instytucji kapitałowej części systemu emerytalnego wynosi 130,2 proc., gdy funduszy stabilnego wzrostu jest to 103,6 proc., a zrównoważonych ponad 82 proc.
Oszczędzając w OFE, mamy więcej, niż gdybyśmy te same pieniądze włożyli na lokatę bankową (72 proc.) czy samodzielnie inwestowali w spółki skupione w WIG. Jednak nieco mniej, niż gdybyśmy kupili dziesięcioletnie obligacje. Przeciętnie, bo stopa zwrotu sześciu funduszy jest lepsza od zysku z obligacji. – OFE dzięki aktywnemu zarządzaniu podnoszą stopę zwrotu z inwestycji w obligacje w porównaniu ze zwykłym trzymaniem ich od zakupu do wykupu – mówi Rafał Mikusiński, dyrektor inwestycyjny i wiceprezes Amplico PTE. Jak dodaje, wykorzystują zmiany cen rynkowych do podniesienia efektywności inwestycji, kupując i sprzedając różne obligacje wchodzące w skład portfela.
[wyimek][b]200 mld zł[/b] przekraczają aktywa OFE, z czego ponad 150 mld zł stanowią składki, reszta to zyski[/wyimek]
– W przypadku akcji jest podobnie – w zależności od koniunktury kupują spółki, których wycena jest niska, a sprzedają te, których jest zbyt wygórowana – mówi.