60 proc. swoich aktywów fundusze emerytalne muszą inwestować bezpiecznie, czyli w papiery skarbowe. Za to pobierają opłaty. A to nie jest korzystne dla przyszłych emerytów. Należy to zatem zmienić. Jak? Otóż 60 proc. składki z naszych pensji wynoszącej 7,3 proc., która dziś trafia do funduszy emerytalnych, należy przekazać na nowe, obligacyjne konto w ZUS. Tam te pieniądze będą co rok waloryzowane. Inaczej jednak niż konto emerytalne, które mamy już w ZUS w ramach I filara.
– Waloryzacja dawałaby taką samą efektywność jak przy zakupie obligacji – zapewnia Jacek Rostowski, minister finansów. Środki na obligacyjnym koncie w ZUS mają być co roku zwiększane o przeciętne oprocentowanie obligacji skarbo-wych z roku poprzedniego. Zyskać mają na tym emeryci, bo ZUS nie będzie pobierał opłat, jak robią to dziś fundusze emerytalne. Tym samym więcej będzie pracować pieniędzy na naszą emeryturę – uważa minister finansów. Nie zgadza się z tym prof. Marek Góra z SGH, współautor koncepcji reformy emerytalnej. Jego zdaniem dziś nie widzimy, jakie ma koszty ZUS.
– Gdyby przyjąć, że wszystkie przychody ZUS to społeczne składki, to okaże się, że od nich pobiera on 2,44 proc. W KRUS jest to 2,8 proc. OFE od przyszłego roku będą pobierać 3,5 proc. opłaty od składki. Realnie dla nich to 2,4 proc., bo reszta to opłaty np. na rzecz ZUS – mówi Marek Góra. W jego opinii argument, że OFE są drogie, nie jest już prawdziwy. Ale to niejedyna opłata, jaką pobierają. Dochodzi jeszcze opłata za zarządzanie. – Ale ZUS i KRUS nie zarządzają pieniędzmi – odpowiada Marek Góra.
Podobnie jak większość ekonomistów krytykuje rządową koncepcję. Choć łagodzi, że to nie jest koniec systemu emerytalnego. A resort finansów robi to, co dziś robi większość krajów, czyli zamiata faktyczny dług emerytalny pod dywan. W ten sposób, że nie ujawniamy jego części w postaci tego, co przekazujemy do OFE. – To tylko kreatywna księgowość. Wyjście ze słusznych przesłanek, a dojście do wątpliwych konkluzji – mówi Marek Góra.
Ostrzej wypowiadają się inni ekonomiści. – To chory pomysł. Chodzi o poprawę wskaźnika budżetu w krótkim czasie. Rząd mało obchodzi przyszłość emerytów – mówi Krzysztof Rybiński, partner w Ernst & Young. Oszczędności należy szukać jednak gdzie indziej.