W 1999 r. wystartował nowy system emerytalny. Każdemu, kto wówczas zapisał się do otwartego funduszu emerytalnego (OFE), zostały otworzone dwa rachunki: w ZUS i w OFE. Co miesiąc wpływają na nie składki. Do tego każdy, kto pracował przed startem nowego systemu, ma wyliczony kapitał początkowy, zgromadzony w starym systemie.
Można zatem powiedzieć, że przyszłe świadczenie będzie składać się z trzech elementów. Początkowo na jego wysokość największy wpływ będzie miał kapitał początkowy, ale z każdym rokiem jego znaczenie będzie maleć.
Szacunki pokazują, że w całkowitej emeryturze kobiet z rocznika 1949 r. (może być pobierana już od tego roku) część z OFE będzie stanowić 7 proc., z ZUS 12 proc., a reszta, aż 81 proc., będzie pochodzić z kapitału początkowego. Dla porównania, w emeryturze kobiety, która zakończy pracę w 2019 r., po 20 latach odkładania pieniędzy w OFE, udział części z funduszu emerytalnego wyniesie 16 proc., z ZUS 24 proc., a z kapitału początkowego 60 proc. Dopiero osoby, które rozpoczęły pracę po 1999 r., otrzymają świadczenie wyłącznie z ZUS i OFE.
[srodtytul]Gorzej niż teraz[/srodtytul]
Emerytura z ZUS i OFE na pewno nie zaspokoi naszych oczekiwań. Tomasz Najfeld, dyrektor Departamentu Pracowniczych Programów Emerytalnych w Komisji Nadzoru Finansowego (KNF), wskazuje, że szacowana stopa zastąpienia, czyli stosunek świadczenia emerytalnego z ZUS i OFE do wynagrodzenia sprzed przejścia na emeryturę, będzie wynosiła 40 – 60 proc.