Badania wykazują, że w długim okresie moment rozpoczęcia inwestycji nie ma dużego wpływu na średnioroczną stopę zwrotu. Eksperci z Legg Mason TFI mówią o zasadzie śnieżnej kuli: im dłużej oszczędzasz, tym większy kapitał jesteś w stanie uzbierać i z każdym rokiem relacja zysków kapitałowych do sumy wpłat powinna być korzystniejsza.
– IKE to program długoterminowego oszczędzania. Przejściowe spadki czy wzrost na giełdach nie powinny wpływać na decyzję o wejściu do programu – uważa Leszek Auda, dyrektor inwestycyjny ING Investment Management. – Zresztą jest wiele możliwości, od bezpiecznych po bardziej agresywne. Każdy może znaleźć opcję dostosowaną do swojego profilu inwestycyjnego i skłonności do ryzyka.
Małgorzata Selman, ekspert KBC TFI, podkreśla, że regularne wpłaty do funduszy, choć nie są wymagane, sprawiają, że kupujemy jednostki po różnych cenach. W kilkuletniej perspektywie pozwala to uśrednić ceny zakupu i w pewnym sensie uniezależnić się od koniunktury rynkowej.
Według Romany Rucińskiej, dyrektor Departamentu Sprzedaży i Obsługi Uczestników w Allianz TFI, w długim terminie inwestycje w akcje przynoszą ponadprzeciętne zyski. Każda bessa stanowi zaś okazję do tańszych zakupów. Nawet na podstawie krótkiej historii polskiej giełdy można stwierdzić, że inwestycje dokonywane w dołku koniunktury w ciągu następnych 12 miesięcy dawały niezły zysk.
– Pierwszą poważną bessę na polskim rynku mieliśmy od marca 1994 r. do marca 1995 r. WIG spadł wówczas o 71 proc. Inwestycja rozpoczęta w marcu 1995 r. po 12 miesiącach przyniosła aż 79 proc. zysku, a w marcu 1999 r. było to 59 proc. Przypomnijmy, że w okresie marzec – październik 1998 r. był kolejny kryzys i WIG spadł o 44 proc. Z kolei inwestycja startująca po pęknięciu bańki internetowej w marcu 2002 r. po roku przyniosła 3 proc. zysku, ale po trzech latach już 63 proc. – wylicza Romana Rucińska.